Skleroza?
Ziemia umęczona
historią nastroszyła się i wzdrygnęła. Strząsnęła z siebie pasożyty i
korzystając z jakieś kosmicznej okazji – postanowiła zacząć wszystko od nowa.
Zapomniała staruszka, że trudno spodziewać się innych efektów, gdy zaczyna się
tak samo.
Perwersja.
Komunikacyjny szczyt
sprawił, że ciała sobie nieznane ogrzewały się wzajem, bez możliwości zrobienia
uniku. Maślany uśmiech jednorożca stojącego obok, z dłonią wetkniętą w mój
rozporek nie wyglądał na przepraszający. Matrona tkwiąca za mną, sapiąc
rubasznie, kontrolowała jędrność moich pośladków.
Bieszczady.
Zmęczony nieustającym
pasmem globalnych nieszczęść i kataklizmów wyłączyłem telefon i telewizor,
wcisnąłem dłonie w kieszenie i poszedłem do lasu. Świat uspokoił się w
okamgnieniu, a nawet stał się przyjaznym. Może nie warto wracać?
Okazja.
Na pchlim targu wypatrzyłem w stosie rozmaitości
czapkę niewidkę. Była wyraźnie znoszona,
miejscami wytarta i poplamiona życiorysami poprzedników, jednak kramarz zarzekał się, że wciąż działa lepiej jak nowa. I rzeczywiście
– ledwie ją włożyłem, natychmiast przestałem
widzieć.
Saute.
Okrutnie zaspałem,
a że nie cierpię się spóźniać, wyszedłem w
pośpiechu, ignorując brak wyjściowej maski. Już
na ulicy odkryłem, że dzieje się coś złego. Ale dopiero,
kiedy w biurze nie rozpoznał mnie przełożony, zrozumiałem, jak wielką popełniłem gafę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz