sobota, 25 lutego 2023

Chlaśnięty słowem.

 

Wszystko zaczęło się od kosicy (kosówki? Kosy? Moda na żeńskie końcówki dotarła i do mnie, choć nie za często ośmielam się tworzyć takie twory, za to z lubością smakuję takie słowa, jak na przykład „mężyca stanu”). Oczywiście płeć wyimaginowałem, bo nie miałem szans podejrzeć – zwierzę sfrunęło z nieba wprost pod kłujący żywopłot i tylko mnie wygwizdało za oczą niedołężność. W autobusie było już  łatwiej – zabiedzone dziewczę w bluzie z dwoma głębokimi dekoltami żuło gumę i tokowało jednocześnie w rytm ploteczek, których najwyraźniej nie brakowało. A ledwie wysiadłem, już mnie minęło dziewczę ukształtowane bujniej niż Bieszczady i peleton Niemców w strojach godnych porannej gimnastyki w zmobilizowanych jednostkach wojskowych, choć obiadem pachnie na kilometr z każdej czynnej w Rynku restauracji. Stojąc pod pomnikiem w centrum rynkowych przestrzeni dwóch rozpalonych okowitą pieśniarzy wiło skomplikowaną arię – coś pomiędzy kazaniem, a czastuszką w nadziei na nie całkiem drobne tantiemy od spontanicznego występu.

2 komentarze:

  1. W taki ziąb tylko okowita dobra by przywołać muzę...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. piać na dopalaczach? to proteza, która z czasem zacznie doskwierać. podobnie z każda inną muzą gdy trzeba będzie wysłać ja na odwyk. zaboli i to porządnie.

      Usuń