1.
Kluczowa rola czasu.
Australijscy
naukowcy wykryli antidotum na raka. Tanie, dostępne i działające błyskawicznie.
Już w godzinę potrafi zniszczyć komórki rakowe, o ile są zlokalizowane w piersiach,
bądź jajnikach. Ukryte gdzie indziej – gotowe przetrwać. Na razie. Autor
hiobowej wieści uprzedza – pszczeli jad (owo antidotum) nie powinien zastępować
podstawowej formy leczenia, lecz być jej uzupełnieniem. I tu umysł zaczyna
skwierczeć. Nie da się przyjąć dawki jadu i z niespecjalnie skuteczną
chemioterapią, czy radioterapią poczekać tej godziny? Mężczyźni uśmiechają się
z nadzieją, że o broni jądrowej nauka nie zapomni, bo rak jąder też się zdarza.
2.
Na straży prawa.
Przedsiębiorcy
rezygnują z dostarczania towarów i usług na rzecz stróży prawa, gdyż ci z
premedytacją – nie płacą. Zamawiają ze świadomością niemożności wniesienia
należności. Są województwa, gdzie poziom zadłużenia na rzecz dostawców
przekroczył trzydzieści milionów, a komend wolnych od długów chyba nie ma. Ciekawe, kiedy zostanie wszczęte postępowanie wyjaśniające i kto zostanie oskarżony o
nadużycia.
3.
Pełna mobilizacja.
Świat
spiął pośladki i ze wszystkich stron pędzą czołgi na front. Nie było nawet
czasu zedrzeć narodowych barw samobójczo upośledzonych darczyńców. O eskalacji
mowy oczywiście być nie może – to wszystko broń skrajnie defensywna,
odtwarzająca zaledwie potencjał sprzed konfliktu… Zaraz, zaraz… To przed wojną
było tam więcej czołgów jak w całej UE? I raptem wszystkie się zużyły w trakcie
niekończącej się fali sukcesów?
4.
Łamigłówka.
Jak donosi urzędnik z ministerstwa trzydzieści procent kraju
(głównie ziemie wyzwolone spod okupacji) są obsiane polami minowymi i pełne
innych materiałów wybuchowych. Każdego dnia dochodzi tam do tragicznych wypadków.
Trudno sobie wyobrazić, żeby napastnik zaminował tereny nad którymi nie miał pełnej
kontroli. Biorąc pod uwagę powyższe - wynika, że w szczytowym momencie inwazji
napastnik MUSIAŁ zająć przynajmniej siedemdziesiąt procent kraju, skoro do dziś
ma swoich łapkach jakieś 10-20%, plus zaminowane 30%, plus jakaś zauważalna „górka”.
Bo chyba nie zdążyli w tym pośpiechu zaminować wszystkiego, co wcześniej zdobyli, opędzając się przy tym od kozackiego brzęczenia? Minister nie był uprzejmy
wyjaśnić kwestii procentów, więc zostają nieodpowiedziane pytania.
5.
Jeszcze o czołgach i korupcji.
Bo ten… głupio mi, ale w zatroskanych głowach zewnętrznego
świata pojawiają się wątpliwości, kto będzie powoził nowoczesnym sprzętem
nadciągającym zewsząd nieubłaganie i nieustraszenie. Bo ponoć na froncie
dramatycznie brakuje już tambylców, a zmobilizowani podczas łapanek, wprost z
piwnic zburzonych domów, słabo operują sprzętem z wielkiego świata. Braku
kwalifikacji nie nadrobi się chęcią szczerą. Jak się okazało służba celna spod
znaku trójzęba (również) była skorumpowana i być może operatorzy czołgów
amerykańskich, czy innych przeciekli przez nieszczelną granicę gdzieś pod Zamościem
i teraz w ekskluzywnych warunkach ćwiczą jazdę terenową luksusowym SUVem na miejskich
arteriach całej Polski?
6.
Strajki.
Wielka
Brytania wyszła na ulice. Przynajmniej ta pracująca część. Nauczyciele i
urzędnicy. Kierowcy i maszyniści. Tylko monarchia ma się dobrze, w zaciszu
salonów trawiąc lekturę wyrodnego syna. Ale – poczekajmy. W Polsce był niegdyś skoczek,
co płot przeskoczył. Niedaleczko od nas komuś udało się inne (betonowe) zasieki
przewrócić. Nie znam Londynu, ale zapewne i tam jakiś murek czeka, aby zmienić
bieg historii. Pół miliona ludzi, to nie bagatela jaką można zignorować, śniąc
sielankowe marzenia o przyszłości mocarstwa.
7.
Chlebuś nasz powszedni.
Drożeje
jak wszystko. Piekarnie cichutko zamykają się wśród łez doświadczonych piekarzy
i tradycja pada na pysk. Bo prąd i gaz stały się zbyt drogie, a nie każdy potrafi
sprzedawać chleb w cenie abonamentu na telefon. Za to silosy uroczo spuchły od
ukraińskiego ziarna, a wściekli, lokalni rolnicy nie mają gdzie odstawić
własnego zboża. W tyle głowy ćmi mi informacja powielana bez końca w mediach,
że głód zagląda w oczy, bo światowy lider zamiast pszenicę – zbiera burzę. A
pan minister tamtejszy otwarcie przyznaje, że eksport jest na podobnym poziomie
do przedwojennego. Czyli znów ktoś tu kogoś nabiera.
8.
Stomatologia stosowana.
Na
Amerykanów trzeba uważać. Są szkoleni i śmiertelnie niebezpieczni. Ćwiczą nienawiść
od maleńkości. Sprawność w posługiwaniu się wszelakim orężem. Pewien młodzian,
chcąc udowodnić męskość podczas słownej potyczki z własną niewiastą w prywatnym
apartamencie – odgryzł łeb wężowi. Herkules! Pytona pokonał ustnie! Gdyby więc
ktoś zamierzał wystawiać złe świadectwo stomatologii amerykańskiej – będę pierwszym,
co piersią nagą ich osłoni!
9.
Umiejętność szybkiego pakowania bagażu.
Pewien
bezdomny w Kolumbii miał fart – przynajmniej tak mu się początkowo zdawało. W śmietniku
znalazł elegancką walizę, a po ciężarze sądząc – pełną dóbr doczesnych.
Ekskluzywnych, jak opakowanie. Znalezisko przekroczyło wszelkie marzenia
bezdomnego. Wewnątrz odkrył złożoną starannie w pół piękną kobietę. Niestety –
nieżywą. Zapewne dlatego porzucił ją dotychczasowy użytkownik, wytropiony błyskawicznie
przez Interpol w Panamie. Kto czytał punkt ósmy – zapewne bezbłędnie rozszyfrował
pochodzenie właściciela walizki. Gość miał pecha, albo zapomniał o pielęgnowaniu
rodzinnych więzi. Innemu mordercy z pierwszych stron wiadomości, amerykańska
babcia pomogła zamaskować efekty zbrodniczych działań. Czegóż nie robi się dla
wnuczka.
10.
Zielona energia.
Bez
reklamy – ani rusz. A co może mieć bardziej szlachetnie podłoże, jak
ekologiczne źródła energii. Płonące dachy z powodu źle zamontowanej fotowoltaiki,
wybuchające samochody elektryczne, bo w instalacji lub akumulatorach „coś nie
pykło” może niespecjalnie zasługują na reklamowanie, ale zapewniają widzom
spektakularne przeżycia.
Oswoiliśmy
się już z arogancją telefonów komórkowych strzelających w twarz użytkownika… bo
spuchła przegrzana bateria najnowszej generacji. Broń krótkiego zasięgu
bezpośredniego i wszędobylskich kpin. A dziś do pakietu nowoczesnych rozwiązań pirotechnicznych
dołączył powerbank. Na bank był „power”! Aż z dymem poszedł plecak ucznia
podstawówki i wezwano oddziały prewencji i neutralizacji. Znaczy – policję i
straż pożarną, która opanowała rybnickie piekło i przywróciła niebiański
spokój.
Świetne te Twoje prasówki. Pisane z ironią, zaznaczone własnym zębem, czytałam na jednym wydechu. Super.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
na jednym? masz dobre płuca. po kowidzie nie każdy daje radę...
UsuńPanele fotowoltaiczne jak na razie na wietrze fruwają, o pożarach nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńCiekawe, kto podpisze pakt pokojowy, gdy wszyscy żołnierze wybiją się wzajemnie?
jotka
płona dachy z powodu niewłaściwego montażu - tak mawiają. i w wiadomościach telewizyjnych też można zobaczyć mrożące krew w żyłach reportaże o stratach. nie tylko u nas.
UsuńI tylko węża żal...
OdpowiedzUsuńlepiej żreć węża jak robaki. może pani zażyczyła sobie od lubego krokodyla a ten miał tylko pytona pod ręką?
Usuń