Ani śpiewam, ani tańczę, nie rzeźbię w mydle, ni w nefrycie, malować po szkle, czy murach również nie potrafię, a i do fotografii talentu nie mam wcale. Wiedzą tajemną zgrzeszyć nie zdołałem i cierpiałem wespół z drzewem kształcąc je na kalekie bonsai, więc je uwolniłem nim umarło.
Piszę.
Nie wiem, czy drzewo jest Ci wdzięczne za takie uwolnienie.
OdpowiedzUsuńwidziałem je. w przeciągu roku, czy dwóch urosło bardzo, a pień pogrubił się dziesięciokrotnie.
UsuńEmpatia w podwójnym wydaniu: w stosunku do siebie i drzewka....A może przeznaczenie drzewka sprawia iż należy je przycinać z należytą uwagą? Ot tak.....bez dorabiania do tego ,,ideologii,, ?
OdpowiedzUsuńzaczynam wątpić, czy trzeba w ogóle przycinać.
UsuńSzczerość. Ten gest, „uwolniłem nim umarło”, ma w sobie całą istotę pisania: pozwolić czemuś odejść, zanim zgaśnie, ale tak, by w słowie zostało jego echo. Lubię ten ton, niepokorny, a jednocześnie pełen czułości wobec samego aktu tworzenia.
OdpowiedzUsuńwarto było. drzewko naprawdę wykorzystało szansę. bardzo chciało żyć. i było piękniejsze, niż kiedykolwiek byłoby gdybym to na nim wymusił.
Usuń