środa, 22 sierpnia 2018

Niejednoznacznie.


Skorzystałem z dobrodziejstw komunikacji miejskiej i przemierzałem Miasto luksusowo, w klimatyzowanej przestrzeni. Przede mną identycznej rozpuście oddawała się pani o słomkowych włosach spiętych w koński ogon i profilu tak idealnym, że już zamierzałem zapłonąć uczuciem i zadurzyć się w nim platonicznie oraz beznadziejnie na jakiś kwadrans, kiedy pani rozpoczęła wymianę uprzejmości z wszechświatem przy pomocy sms-ów wystrzeliwanych z szybkostrzelnością zawodowego operatora alfabetu Morse’a. Ze zdumienia zapomniałem o rodzącym się uczuciu, gdyż dłoniom do ideału brakowało całej dostępnej skali chyba. Zupełnie, jakby ktoś pomieszał dwa osobniki i zbudował jeden przekrojowy, zawierający piekło i niebo. Wysiadłem. Kulturystka incognito minęła mnie pośród gry mięśni maskowanych wyraźnie zaakcentowaną warstwą tłuszczyku wdzięcznie podrygującego na nierównościach chodnika, jednak ukryta muskulatura nie pozwalała moim zmysłom zapomnieć o niej. Bezpańsko minął mnie pies równie dwuznaczny. Coś, jakby pinczer z pudlem zmiksowany w procesie kreacji. A bokobrody miał godne zazdrości. Pani o śniadej cerze na północno-wschodnim zapleczu niosła dożywotnio grafitowe róże bez łodyg. A na przejściu dla pieszych białowłosy brodacz dreptał w miejscu. Ubrany w krótkie spodenki i ażurowy sweterek z krótkim rękawem w kolorze zielonym tak bardzo, że nawet szczypiorek i natka pietruszki zazdrościły mu i wychylały się z siatek wędrujących w otchłanie lodówek. Pięknie opalona pani w czerwonych bucikach na wysokiej szpilce kolizyjnym kursem niosła w bezbarwnej reklamówce pomidorki pod kolor butów i trochę zieleniny dla kontrastu. No i na widok sweterka zielenina zwiędła bezpowrotnie, a kontrast zawstydzony zapomniał o eksponowaniu pomidorów i sam się zarumienił.

10 komentarzy:

  1. Tak, zielenina nie daje rady w konfrontacji z kolorami odzieży :)Każdy by zwiędnął...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwszy raz widziałem sweter z krótkim rękawem... to było przeżycie.

      Usuń
  2. Ja widziałam płaszcz z krótkim rękawem i kozaki bez palców...ciekawe gdzie to się nosi lub kiedy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi sie udało zobaczyć kozaki-sandałki. nawet to opisałem, bo doznanie mnie mocno szarpnęło - białe kozaki po kolana, powycinane tak bardzo, że w zasadzie więcej dziur jak buta. pięta i palce na wierzchu, więc chyba sandały... całkiem niedawno - w trakcie upałów.

      Usuń
    2. Pamiętam, ale ja widziałam niby normalne kozaki, tyle że z wolnym miejscem, tam gdzie palce...akurat na śnieg :-)

      Usuń
    3. może to buty dla marynarzy, żeby wodę łatwo dało się wylać?

      Usuń
  3. Klimatyzowana komunikacja miejska to czyste błogosławieństwo, jeśli ma się czas, żeby spędzać w niej całe dnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety u nas ostatnio nie lubią klimatyzacji, wypuścili na trasy stare dryndy niewygodne, duszne,trzęsące, strach wsiadać.
    Moda na dziury nastała, ażurowe kozaki i poszarpane spodnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może to nawrót do tradycji? historyczna euforia?
      a dziur, to faktycznie nie brakuje - nawet twarze ludziska dziurawią w celach ponoć ozdobnych.

      Usuń