piątek, 10 sierpnia 2018

Wątpliwość.


Kobiety w białych koszulach szukających ich kolan w marszu… Trochę rozchełstane, niedbale ściągnięte paskiem, bądź rozwiane cygańską swobodą, rozpięte filuternie, kusząco. Panie w sukienkach i fryzurach pozbawionych symetrii, nierównomiernie ściągające oczy w kierunku ciał podejrzanie bladych, jakby to lato było tylko wytworem mojej wyobraźni. Mijam staruszki w słomkowych kapeluszach, patrząc na twarze, którym od śmiechu pomimo wszystko zmarszczki wymalowały nową wartość na twarzach. Jakaś wytatuowana dziewczyna niesie sandały w ręce – widać okaleczyły ją bardziej, niż deptak jest w stanie tego dokonać. Inna korzysta z fontanny dość bezwstydnie, jakby chciała zostać miss mokrego podkoszulka. Nie mam problemu z widzeniami, z ich minięciem i zapamiętaniem. W kucki pod garażem siedzi malarz i duma. Trochę przypomina siwowłosą wronę oglądającą własne pazury. Nie wiem, co widzi, ale nie kocie łby, nie kurz podwórza, nie codzienność oczywistą i niechlujną. Bo malarze widzą świat inaczej. Oni widzą świat uczuciami, jak poeci, którym niewiele trzeba słów, żeby oswoić widnokrąg, żeby zamiast sylwetki dostrzegli uczucia kłębiące się w niezgłębionej toni oczu. Staram się nie przeszkadzać światu własną obecnością, bo doskonale sobie radzi beze mnie. Nawet sroki przestały się skarżyć i zajęły się czymś konstruktywnym. Krótki deszcz rozmazał po Mieście aromat kurzu, który drapie język szorstkim posmakiem. Mijam tłum wędrujący z martwym wzrokiem do nieznanych mi codzienności, mijam budowy, które już wkrótce trwale zmienią krajobraz miejscowy. Drzewa chore od ludzkiej obecności i kwitnącą na zielono wodę w miejskiej fosie. Pasożytuję odrobinę, bo dać od siebie chyba nie mam co, a korzystam z tego multiorganizmu, z tej wspólnoty skupiającej ludzi i ich wytwory, zasiedlających przyrodę zaborczo i bezwzględnie. Zwalczających objawy niesubordynacji witalności biologicznej. Bo roślinom wolno, jednak nie tu – tu nawet chwasty mają być estetyczne i rosnąć z poszanowaniem BHP i kodeksów. Tylko jak je przekonać, żeby wykształciły w sobie zdolność kształtowania się według kanonów ideałów geometrycznych? Sekatorem? Piłą łańcuchową? Kosiarką? Bo chyba nie perswazją?

2 komentarze:

  1. Ty też widzisz świat uczuciami, inaczej nie powstałby ten post i wiele innych. Czyta się jak zwykle za dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczy za dobre, to chyba te zakazane i czekające na ognie piekielne... tak mówią, że najsmaczniejsze są niezdrowe rzeczy. jeśli jednak apetyt dopisuje - grzesz bezwstydnie.

      Usuń