niedziela, 20 stycznia 2019

Obława.

Noc z impetem wpadła na mnie odbierając mi oddech. Patrzyła spoconymi oczyma wielkimi jak światy. Rozedrganymi, rozdygotanymi i przeszukującymi przestrzenie dookoła mnie, a nawet te głęboko we mnie schowane. Krótkie, ciemne włosy sugerowały ekstremalną odwagę, albo dramatyczny jej brak. Czarna, skórzana kurtka kryła w sobie ciężar wielu lęków i fobii. Wydobywał się spod niej poszarpany najbliższą przeszłością oddech zaszczutego zająca. Dżinsy i martensy w kolorze kurtki skrywały długie nogi śmiertelnie zmęczone biegiem.

Strach dołączył do nas chwilę później ciągnąc za sobą echo. Może zatrzymał się, żeby je zabrać, aby nie zdradziło, gdzie się zbieg ukrywa. Może echo potknęło się na krawężniku i upadło kalecząc kolana do krwi? Syczało teraz cicho pocieszane przez strach trzymający mocno szczupłą dłoń na ustach dziewczyny. Noc przecinały zbliżające się, ostre, nienawistne okrzyki i werble stad podkutych butów na wilgotnym bruku. Złapała mnie za ręce i szepnęła:

- Proszę… Nie mam sił dalej uciekać…

Sam widziałem, że nie miała. Kurtka nie była zapięta aż tak wysoko, żebym nie widział jak szybko unoszą się jej piersi w pośpiesznie chwytanych oddechach. Oparła się o ścianę zaułka, ale nie miała aż tyle odwagi, żeby pozwolić oczom się zamknąć. Strach przycupnął koło jej nóg jak pies i patrzył, jakby czekał na ciąg dalszy zabawy. Ulice zdawały się kipieć od nienawiści. Od wściekłości porozrzucanej po kilku sąsiednich przecznicach i nawołujących się nawzajem, żeby przeczesać każdą z bram przechodnich i każde podwórko. Krzyk zdawał się być czarniejszym od jej ubrania, na tle którego jej twarz stawała się już nie blada, a śnieżnobiała.

Nie sądziłem, że strach potrafi nałożyć tak ostry makijaż. Jej oczy szukały ucieczki, sprawdzając jednocześnie, czy kryjówka nie została odkryta. Usta jej drżały, a to drżenie przeniosło się na rękę i zaraziło ją całą. Wpatrywała się we mnie szukając podłości, albo heroicznych talentów. Nie miałem. Nic poza zdumieniem nie miałem. Położyła mi dłoń na ramieniu i przyciągnęła bliżej wilgotnej ściany, żebym wraz z nią wtopił się w gęstwinę mroku. Mur śmierdział moczem, pleśnią i wilgotną cegłą. Dziewczyna śmierdziała strachem i jakąś łagodną nutką kwiatowych perfum, które nie radziły sobie absolutnie z przytłaczającą siłą otaczających nas aromatów.

Pośród nocy kroki zdawały się mnożyć, rozpełzać, zaglądać w czeluści piwnic o drzwiach skrzypiących, w zakamarki wyglądające tak, jakby wkrótce miały się stać sceną drastycznego horroru. Z najbliższej krzyżówki dobiegały krótkie, zdecydowane komendy. Skończyła się amatorska nagonka. Teraz, to już było perfidne, skoordynowane polowanie, z finałem gwarantującym rozrywkę dla zaangażowanych żołnierzy. Wrzask dowódcy wysyłał właśnie patrole złożone z wielu bardzo szerokich ramion dźwigających kije do bejsbola i karków szerszych niż talia dziewczyny. Czułem, jak dziewczę cofa się za mnie i kwiląc cichutko wkleja się w pęknięcie muru zazdroszcząc pająkom talentu do ukrywania się poza zasięgiem wzroku. Kroki zbliżały się do nas nieubłagalnie.

Przegapiliśmy szansę chyba ostatnią. Pięciu ostrzyżonych na jeża, lub jeszcze krócej przerośniętych mutantów patrolowało ulicę zaglądając we wszystkie bramy. Pchnąłem ją lekko i pokazałem niszę zakratowanego, piwnicznego okienka przyczajoną pośród mroku i śmieci. Kucnęła i wtuliła się w ledwie widoczne wgłębienie. Szczęściem była drobna i zmieściła się bez trudu. Nim zdążyłem otrzeć pot z czoła dopadło mnie światło latarki.

- Brudasa widziałeś ziomal?!

Zaprzeczyłem ruchem głowy, bo nie miałem zaufania do własnego głosu. Latarka usiłowała wydrzeć ze mnie zmianę zeznania, lecz w końcu pozwoliła mi żyć.

- Do rana znajdziemy na pewno. Jakbyś zobaczył, to wiesz…

Wiedziałem. Ściana z cegieł też wiedziała i ukradkiem piła moje cierpienie nie bacząc, że pulsem dobijam się do obcych ludzi o pomoc. Pajęczyna rozwijała się po okolicznych ulicach nieubłaganie, stuocznie, a skórzastogłowy pająk z wysokości skrzyżowania wyszczekiwał kolejne komendy. Z piwnicznego okienka dobiegł urwany szloch paniki gryzącej własną pięść. Wydłubałem dziewczynę z kamiennej ramy wysmarowanej wiekowym, węglowym pyłem i pociągnąłem w podwórze. Przez mur na sąsiednie, zamknięte zupełnie, by wejść ledwie dostrzegalną bramę i po skrzypiących schodach w pustostan na trzecim piętrze, żeby tam dotrwać poranka. Drżała… Drżeliśmy… Przez wybite szyby zajrzał wiatr, a za nadszedł nim chudy księżyc. Dziewczyna wtuliła się we mnie, jakby chciała się schować i przed nimi.

- Brudasa? – wyszeptałem jej wprost do ucha.

Odepchnęła się lekko ode mnie i stanęła na tle okna. Teraz, kiedy strach został na poziomie parteru jej twarz odzyskiwała kolory, a oczy kształt daleki od okrągłego. Powiedziała coś czego nie mogłem zrozumieć i chyba widziała moje niezrozumienie, bo złapała mnie za ręce i powiedziała:

- Dziękuję. Nawet się nie domyślasz, jak jestem brudna ze strachu. Ale żywa. To się da umyć.

16 komentarzy:

  1. Na mnie noc nie wpada z impetem na ulicy, raczej siada mi na kolana w wygodnym fotelu i zamyka książkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pozazdrościć nocy... gratuluję. nie każdy ma tak miłe doznania.

      Usuń
  2. Nocą przychodzą do nas różni goście.
    Czasami właśnie strach, panika.
    Czasami też ból.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "sportowców" z kijem do bejsbola wolałbym nie oglądać o żadnej porze.

      Usuń
  3. Brud się zmyje, strach nie.
    Obraz przejmujący i niestety bliski rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikomu nie życzę spotkać takiego stada wściekłych wilków. trudno to zapomnieć, nawet, kiedy szukają kogoś innego.

      Usuń
  4. Kiedyś miałam niepokojący sen. Byłam z moim synem, wtedy kilkuletnim chłopcem gdzieś w podziemiach, to było chyba metro, opadła jakaś krata i zamknęła wyjście - widziałam grupę mężczyzn z kijami zbliżających się do nas. To było bardzo dawno a stale ten sen pamiętam. Ale noc lubię, bo nocą zwykłość staje się niezwykła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najgroźniejszym z drapieżników grasujących nocą jest człowiek. żaden inny zwierz nie jest tak zajadły, mściwy i nieograniczony w apetycie. Noc bez ludzi wydaje się być oazą spokoju.

      Usuń
  5. Oko - dokładnie tak samo myślę chociaż tkwi w ludziach jakiś irracjonalny strach przed ciemnością. Czasem jak jestem nocą w lesie czuję się nieswojo, ale zaraz przychodzi opamiętanie - no bo co się może stać, zaatakuje mnie nocna wiewiórka? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej borsuk.rosomak, żbik, dziki pies, wilk, wściekła kuna... dlaczego akurat mysz nadrzewna?

      Usuń
  6. Raz miałam nocnego gościa, to był nietoperz, latał w koło jak oszalały. Otworzyłam szeroko drzwi i zapaliłam światło na tarasie, wyleciał w ciemną noc nawet mi nie dziękując. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wymagaj od myszy słów - poza tym, nietoperzom światła nie potrzeba - one zwiedzają świat słuchem, lub czymś do słuchu zbliżonym.

      Usuń
  7. Chyba masz rację może wystarczyło tylko drzwi otworzyć - ja tak całkiem po ludzku podeszłam, że ze światłem lepiej widać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Noc stała - noc we własnej osobie.

    OdpowiedzUsuń