Poranek
tak naprawdę rozpoczęła pani, wyglądająca na młodą mamusię. Wytrwale uśmiechała
się do okna i nie zważała na otoczenie absolutnie. Nawet na tę drugą,
wystrojoną jak na rozmowę kwalifikacyjną w międzynarodowej korporacji. Rajstopy
mimo dżdżu połyskiwały perłowo, skarcone nieco czernią minispódniczki i ostrzem
dziewiczej szpilki.
Wokół
wiatr podlizujący się do bladych kostek niewieścich i czochrający się o świeżo
wystrzyżone platany przydworcowe. Klony srebrzyste obwieszone wiśniowymi pąkami
otulały zieleniejące krzewy rozłożystymi koronami, nic sobie nie robiąc z
szarpaniny wietrznej. Potem, kiedy już tylko kroki szemrały na mostach i wyspy
te same co zwykle – pojawiła się pani w butach stylizowanych na japońskie chodaki,
gdy aktualizowała kurs amerykańskiej waluty, gasząc wyspiarską urodę kompletnym
lekceważeniem.
Rzeka
wciąż płynęła, unosząc bezwolne ciała kaczek, na skarpach wrony wygrabiały porzucone
przez ludzi skarby. Zabytkowy most uwolniony od ciężaru rur ciepłowniczych
odrestaurowany i niemal nowy powiódł mnie w uliczki pełne kamieniczek po drobnych,
dawnych rzemieślnikach, choć kusił promenadą sięgającą Wyspy Robinsona. Nie.
Nie dziś – powiedziałem Rzece. Tą promenadą pójdę, kiedy wyspę ogrzeje wiosenne
słońce, a Robinson rozpali ognisko. Wcześniej, nie ma powodu. Rzeka zrozumie –
jest w Mieście taki chodnik, którym spacer odkładałem przez trzy lata, by pójść
z kim, z kim już zapewne nie pójdę.
Na przeciwko, na balkonie widuję kobietę z papierosem. Wygląda na gosposię, króciutki fartuszek, szybko wciąga parę machów dymu i do domu. Gotuje i pierze. Nie chcę wierzyć, że to młoda mama, karmiąca. Może w lato pójdę pod klatkę i sprawdzę?
OdpowiedzUsuńObserwację przenoszę parę balkonów dalej. "Reklamówka" często przebywa na balkonie, wiesza i zdejmuje te reklamówki całe dnie. Przez rok wychodzi tylko w samych badziejkach. Mróz, a on rozwiesza te reklamówki i zdejmuje. Dziwne? Bez czapki.
Niania mnie pociesza, że niedługo zacznę chodzić, tylko jeszcze się należy wzmocnić. Psychicznie jestem gotowy!
Ona się bardzo stara, dogadza mi we wszystkim. Przyniosła nawet pismo. Gotuje mi ryż-12 min.!
Niedługo mnie zaczną obserwować, jak będę jeździł tylko z Nianią. W skarbonce mam kaskę na wojaże i eskapady. Policzyła, że 3 stówki miesięcznie i styknie na gaz i benzynę. Gaz pieprzowy w żelu już mam. Jest cudnie z Kobietą, a jeszcze cudniej z Nianią jest!
przezorny Janek
w Twojej opowieści urzekła mnie psychiczna gotowość do chodzenia.
Usuńi (co oczywiste) gość suszący reklamówki.
Dziś widziałam panią, która miała ciężki wybór między zimą , a wiosną, bo na głowie zimowa czapa i puchowa kurtka na grzbiecie, a nogi gołe do kolan...
OdpowiedzUsuńTeraz trudno dociec, czy pani jest mamą czy babcią raczej:-)
jotka
ja częściej miewam dylematy związane z płcią niż z pokoleniem. łatwiej rozpoznać mamę od babci, niż współczesną kobietę od takowego mężczyzny. i wcale nie kpię. niemal co dzień widuję istoty płciowo nierozpoznawalne na pierwszy rzut oka, a przecież nie będę gnał i prosił o okazanie zawartości rozporka.
Usuń