sobota, 25 marca 2023

Mikrozdumienia.

 

Starszy pan szedł pod wiatr, jedną ręką trzymając się psiej uprzęży (piesek z tych więcej karłowatych) w drugiej niósł spróchniałe kawałki desek. Pewnie hodował termity albo korniki i niósł dla nich zapas pokarmu. Niebo pełne tłustych chmur wyglądało jak paleta malarza, usiłującego zmieścić na niej wszystkie możliwe odcienie szarości. Dość schludnie komponowała się z podniebnym pejzażem twarz pani, wyglądającej jak księżyc dwie doby przed pełnią. Gdy zerknąłem po raz drugi dostrzegłem zwiotczałe mięśnie i makijaż ukrywający starannie nawet wymyślone na darmo uczucia. Obok stała młoda dziewczyna w bluzce politechnicznej z krótkim rękawem, objuczona bagażem dwustronnie – noszony na plecach zapewne był plecakiem, a ten z przodu? Brzusznik?

 

Z dywagacji pseudofilozoficznych wyrwał mnie widok błękitnej walizki, która staranowała żywopłot i ugrzęzła w nim trwale i bezpańsko. I równie porzucone wiktuały w trzech reklamówkach zalegające na ławce pośrodku niczego. Zapewne świadczyły o czymś dramatycznym, jednak nie działo się nic. Za to młodzi ludzie nie cierpią na wiosenne tęsknoty i coraz liczniej zaklinają rzeczywistość, ubierając krótkie rękawy i nogawki, żeby wreszcie ciepło stało się przewidywalną normą. Mnogość drobnych, szczuplutkich pań ciągnących kołowe walizy świadczyć musi o ruchliwości żywiołowej, starannie zaplanowanej, a może wręcz zaprojektowanej.

 

W przejściu podziemnym natykam się na towarzystwo mieszane, wśród którego dziewczyna w czarnym podkoszulku na ramiączkach, nie bacząc na gromadkę znajomych i tłum obcych energicznie sprawdza dłońmi, czy jej piersi nie przemokły na wylot. Chwilę później dostrzegam ślady psiego desperata – wspiął się na bazaltowy parapet apteki i szukał wejścia przez szybę. Szkło nie pękło, więc albo zrezygnował z leków, albo tunelował do wnętrza unikając wzroku ciekawskich. A ciut później młody szczypior z wypryskami na twarzy szedł prowadzony nieznaną ideą w ręku niosąc papierową torebeczkę, w jakiej zmieścić się mogła pojedyncza bułeczka. Mogła, co nie świadczy, że tam była. I tylko szpak oszukańczo ćwiczący kukułcze śpiewy beztrosko chybotał się na wierzchołku wciąż nagiej brzozy.

10 komentarzy:

  1. Czy moglbys opisac bluzke politechniczna ? Zaciekawila mnie ta politechnicznosc. Kolokazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne - czarny t-shirt z malowankami - godłem politechniki w kolorze złotym plus jakieś loga/obrazki/hasła itp

      Usuń
  2. Brzusznik? raczej napierśnik! Gdy gorąco, lepiej na piersi nosić plecak, nie wytapia dziury w plecach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pani niosła bagaż zdecydowanie niżej niż piersi. ale nie chciałem być "dowcipny".

      Usuń
  3. Uwielbiam Twoje widzenia. A tak przy okazji, zafrapowała mnie mysl, kim są "młodzi lądzienie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miało być młodzi ludzie nie... itd - już poprawiam

      Usuń
  4. Coś przespaliśmy?
    Bidonik w łóżku pusty.
    Nie jedliśmy dwa dni i tylko siebie jesteśmy spragnieni. Mamy chyba kołatanie, migotanie i arytmię w swoich sercach i pełne ręce roboty. Zatracić poczucie czasu, zegar stoi i tak ładnie pada za oknem. Przyśnijmy jeszcze trochę, jest nam tak cieplutko, odpocznijmy po nocy.
    Zdumienie, to mało. Konwektor. Co to jest?
    Świta, czy zmierzcha? My, my,my....
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
  5. Choroby świetnie diagnozuje Zanussi. Jesteśmy dopiero na początku drogi.
    Czy myślimy o dwutygodniowej głodówce i spacerze po rozżarzonych węglach drzewnych. Żar jest i nie ma strawy. Łóżko z palet.
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znaczy - drewniane łoże. nie byle co w czasach płyt wiórowych.

      Usuń