Wyblakły księżyc krył się w
przeźroczystościach, a porzucona rękawiczka skostniała na skraju przydrożnego rowu. Kos z gzymsu krzyczał do innego „chodź, chodź, chodź”, lecz
ów trwał niewzruszenie w koronie klonu i ani myślał nawet okiem rzucić na
nawołującego. W bezpiecznej odległości (pionowej) od samolotów sroki bawiły się
w berka, szpak siedzący statecznie na dachu naśladował coś piskliwego i
tkliwego, wróble grzechotały na wyścigi nie słuchając odpowiedzi sąsiadów. Słońce
dopiero rozgrzewało się do przedwiosennych ekscesów, więc tylko niecierpliwe
krzewy okryły się kruchą zielenią nie mogąc dłużej spać.
Zaczyna się pora świergotów i nawolywan ....
OdpowiedzUsuńStokrotka
i kotów obłąkanych z pożądania.
Usuń