czwartek, 2 marca 2023

Szukając rytmu.

 

Na jednym przystanku, co bardziej żwawe osobniki puszczały komiksowe dymki, z niezbyt czytelną informacją. Ja (może z powodu słabości wzrokowej) nie umiałem rozszyfrować przekazu. Za to zauważyłem dziewczątko, które choć ubrane na przyzwoitą zimę, niosło przytroczony do kompaktowego plecaczka parasol. Taka przezorność w tak młodym wieku? Bo chyba nie planowała wycieczki aż do wiosennych burz nad wyraz skromnie wyposażona? Nawet survivalowy sprzęt zajmuje odrobinę większą kubaturę, niż nośność jej miniaturowego bagażnika.

 

Na kolejnym przystanku kontempluję dialog - pani w okularach, posiłkując się rękami, rozmawia z osiłkiem (posiłkowanie się osiłkiem jest zabiegiem zamierzonym i świadomym). Nowoczesny king-kong w dresowych spodniach miał najwyraźniej rozbudowany panel podzielności uwagi, gdyż słuchając z niewątpliwym zaangażowanie, potrafił oburącz naciągać gumkę spodni i wietrzyć (chłodzić?) pośladki, rytmicznie napowietrzając wnętrze wolne od bielizny – no, chyba, że preferował stringi w modnie cielistym kolorze. I to pewnie dlatego spadł na mnie dylemat, czy cielistość strojów może kształtować rasistowski światopogląd? Epatowanie kolorem skóry, jawna demonstracja podkreślona kreacją i lekceważenie barw pozostałych karnacji świata, to konkretna pożywka dla szukających różnic między ludźmi.

 

Później zaczęły się mnożyć przed moim wzrokiem istoty noszące zamiast czapek spore słuchawki. Rozumiem, że w dbałości o ocieplenie słuchu, choćby kosztem stygnącego czoła i grzywki. Wzgórze rozdarte zębami koparek wywnętrza się mimo chłodu, choć słońce także wdziera się do wykopów i rozdrapuje brzegi. Czapla czuwa nad fosą i przelicza pogłowie ryb, którym udało się przetrwać niezbyt okazały luty. Znów chodzę po mostach i zaglądam Miastu w zakamarki. Zdarzam się na wyspach i daję się oślepić krytemu chromem szkieletowi lewiatana, wylegującego się na żwirze Daliowej Wyspy. Pozwalam uwieść się półmrokom (udało mi się uniknąć uroków półmroku) podstarzałej Hali Targowej i urodzie pyzatych straganiarek zachwalających płody ziemi.

 

Ignorują mnie smutne dziewczęta o sznurowadłach niebezpiecznie rozwiązanych i te o dekoltach zbyt odważnych jak na początek marca. Mimo to, a może dlatego właśnie, przypominam sobie m. Nie ma jej tu i dlatego Miasto jest trochę bardziej płaskie i mniej tajemnicze. Zielone tygrysy nie buszują w szuwarach, wieloryby z naręczami porów nie podróżują w południowo-zachodnie dzielnice Miasta, nocne tramwaje przestały jeździć, kiedy ich najwierniejsza pasażerka zrezygnowała z Miasta i zaszczyca inny klimat swoim nietuzinkowym postrzeganiem.

 

Idę wzdłuż Rzeki. Kilku chłopa w kufajkach maluje ławki, na koniec ujarzmiając je taśmami ostrzegawczymi z karteczką „świeżo pomalowane”. Nastrój mam bardziej frywolny, więc kusi mnie, żeby dopisać na takiej karteczce „nie widać!”

 

Pani zbudowana więcej niż słusznie, dziarsko podąża w kierunku dworca w wiśniowych spodnio-rajtuzach, którym producent jawnym, maszynowym ściegiem wytyczył areał pod pośladki. Daremnie wszakże, bo pani miała znacznie większe potrzeby rozwojowe i zaadaptowała na potrzeby tychże również tereny przyległe. Nie wiem, czy protestowały – ja jednakowoż wcale nie!

9 komentarzy:

  1. Kurdes flack.
    Przez lata całe byłem Strażnikiem Rzeki . Ławki z drewna i żadnych ćwoków w kufajkach. Za to Foczki z mojej plaży tylko w kaniołkach. Przy kości Kobity. Morsy, "la scoora" i duży bebzun.
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wszelki wypadek wyjrzałem przez okno. Stagnacja. Trzeba zmienić szyby, albo okulary. Szkło zmienia wizje?
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie? krzywe zwierciadła, to też szkło.

      Usuń
  3. Może Lustra? Weneckie albo fenickie. Butla z acetylenem i palnikiem rozwiązałaby sprawę. Samemu pokusić się o jakąś zmianę w szarzyźnie dnia, sążnistym strumieniem ognia. Wszystko pod kontrolą, a kiedy termometr wskaże 660 stopni C uzyskamy oczekiwany efekt. Lustro weneckie, przez które można dojrzeć materię i rozwiązać zagadkę powstania nieba.Tak zapewniał gromadkę gapiów na przystanku spawacz w kombinezonie ochronnym i maseczce.
    Byłem częścią materii i dalej nie dosłyszałem, bo obowiązywał mnie ruch. Świat mignął mi w oka mgnieniu, a skupiony byłem na pedałach i automatycznej skrzyni biegów, której nie zdążyłem jeszcze zamontować w mojej Syrence. Czas ucieka od kiedy istnieje świat, a ja w swojej Magdzie rozwijam jedynie 65 km/h. Świat to widzi, dlatego zdecydowałem się na skrzynię automatyczną z hondy. Ze szrotu. Środki komunikacji miejskiej są tak mało komfortowe w godzinach szczytowania tłumu, a raczej poszczególnych jednostek zwanych tłumokami.
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słów masz w sobie więcej, niż zdołasz udźwignąć. wentyl bezpieczeństwa przyda się niechybnie.

      Usuń
  4. Bez spiny?
    Wciąż wydalam niepotrzebne słowa i staję coraz lżejszy. Wentyl zatem działa. Też tak masz?
    Bez bólu i problemu z dźwiganiem, gorzej ze zrozumieniem, co?
    Cóż, niechybnie czas na paraleksję, aleksję i agramatyzm, ale to długa droga do pojęcia świata alternatywnego.
    Widząc dziewczyny w rajtuzach i karminowych ustach, nie dostrzegamy tysięcy czerwców kaktusowych na jej ustach. Te mszyce powodują, że nie mogę całować takich ust.
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
  5. ę. dziewczynę!
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robaczywe usta nie potrzebują czerwców. choć o nie coraz łatwiej, bo stały się legalne.

      Usuń