czwartek, 9 sierpnia 2018

Jak zwykle - drobiazgi.


Jad mi gęstnieje, bo od tego ciepła woda z organizmu odparowuje. Sam nie wiem, czy jestem wystarczająco odporny na siebie, żeby przetrwać, więc na wszelki wypadek uzupełniam płyny w tempie wykazującym pewną dramatyczną rozpaczliwość poczynań. Tchórz krótko mówiąc mnie obleciał. Żółta bluzeczka drażniła sutki młodej pani, że te w pełnym wzwodzie flirtowały z wysokości zadartych pod niebo piersi z męskim wzrokiem, jeśli tylko ten miał jeszcze dość sił na myśli frywolne. Inna, przy pomocy nożyczek przeprowadziła transformację białych kozaczków do sandałów-podkolanówek, co wyglądało przynajmniej zdumiewająco. Dziewczę na ławce siedzące uśmiechało się do własnego telefonu śpiewając przy tym piosenkę. Sprzedawca lodów również śpiewał kręcąc ubogim tyłeczkiem w rytm starego przeboju Maanam, a przechodzące nieopodal dziewczęta zwartym chórkiem radośnie zawtórowały najwyraźniej w przypływie dobrego humoru. Ktoś grał na skrzypcach, gitarze towarzyszył flet poprzeczny, bańki mydlane zaglądały ludziom w oczy i usiłowały wśliznąć się pod skąpe ubrania. Cień rozpuścił się pod ścianami i schnie tam po cichu. Wygląda, jak plama w przechodniej bramie, kiedy pęcherz już nie jest w stanie unieść efektów namaczania organizmów pienistymi płynami. Ludzie uciekają z domów i nagrzanych ulic do klimatyzowanych galerii handlowych i szukają dowolnego pretekstu, żeby zostać tam możliwie najdłużej. Pan w dżinsach włożył skórzaną kurtkę pod głowę i dogorywa na ławce przy ruchliwej ulicy. Może chce się poddać mumifikacji i zbić wagę przed podróżą w niebyt? Ptaki wyklęły słoneczko i schowały się starannie. Ani widu, ani słychu. Za to pani dojrzała wiekiem i kształtem, prezentowała na siodełku roweru własną rumianą zapewne wypukłość w obcisłości, która tak bardzo się wytężała, żeby objąć kubaturę, że zamiast być czarną – stała się półprzeźroczysta, dzięki czemu można było cieszyć oko kontrastem różowych stringów przykrytych ową czernią niedoskonałą. Krótkowłosa pani o urodzie niebanalnej przeszła obok, a ja wiem, że gdybym podjął się zgadnięcia jej wieku, to błąd mógłby przekroczyć sto procent, co nie przeszkadzało mi wcale pozachwycać się jej urodą. Inna miała buzię dziecka, a stopy zniszczone zbyt długim życiem – najwyraźniej ktoś skleił dwa życia w jedno szamoczące się z niezdecydowania. Na murku oddzielającym chodnik od klombu trwa w plastikowej butelce reszta soku pomarańczowego, a papierowe kubki wciąż z zawartością bezpańsko stoją i zliczają spragnione jęzory mijające ów zestaw. Za to rośliny na klombie podsypane są strzępami drewna bejcowanymi na kolor brunatny bądź pomarańczowy. Że też komuś się chciało barwić te strzępki…

4 komentarze:

  1. Na gęstniejącą krew polecam rozrzedzające je piwko. Odbieram ten opis za wesołe spostrzeżenia. Seksowne panie, pan co się chciał zmumifikować... tylko te stare stopy psują pozytywny efekt całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za to buzia dziecinna była... co zrobię, że taki zestaw widziałem? nie chcę deformować widzianego fałszem.
      generalnie wesoło mi raczej. i odrobinkę złośliwości znalazłem w sobie.

      Usuń
  2. Dowcip Cię nie opuszcza, mimo upału, więc nie jesteś straconym dla świata:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grunt, że wzrok ocalał, bo bez tego żaden dowcip nie byłby możliwy.

      Usuń