piątek, 21 września 2018

Dekalog.


Raz…

Sekundy mijają niczym godziny. Rozciągają się tak bardzo, że najbardziej elastyczna guma patrzyłaby z ponurą zazdrością gdyby dysponowała wzrokiem i uczuciami. Pomiędzy pierwszym, a drugim cyknięciem zegara zmieścić można kosmos. Nieskończoną czarną i zimną przestrzeń, w której tkwię… Jestem utkwiony… Jak zaburzenie, anomalia, niedopatrzenie i przypadek niechętnie dostrzegany przez sprawcę zamieszania.

Dwa…

Noc się rozsiadła po wszystkich kątach i niezmordowanie zwiedza mieszkanie, jakby nigdy wcześniej w nim nie była. Kokosi się i szpera po szafach. Tylko dlaczego musiała potknąć się właśnie o mnie? Dlaczego wyrwała z objęć snu i nie pozwala zamknąć oczu, choć otwartym na żer nic nie podsuwa? Chciałem obrócić się na bok, ale kołdra syczy coś trudnego do zrozumienia – chyba jest wściekła, że się rozpycham. Zesztywniałem i leżę na wznak usiłując przypomnieć sobie, jak daleko od nosa znajduje się sufit.

Trzy…

Nieskończoność lepka trwa, kpiąc ze mnie i z zegara. Może się nawet mocuje z nim trzymając w dłoniach wskazówki, żeby nie wykonały kolejnego skoku. Przestrzeń i czas – wieczna wojna w której biorę udział każdej chyba nocy. Awansowałem na arbitra? Mam rozstrzygać? A cóż ja mogę rozstrzygać leżąc nago w ciemnościach? Ściany przedrzeźniają każdy mój ruch i zwracają echem obrzydliwie zabarwionym i rozciągniętym tylko trochę mniej od sekund, więc staram się nie istnieć.

Cztery…

W okolicy śmietników drży i dyszy jakieś zamieszanie. Lokalna wojna. Szczury? Nie - one są zbyt inteligentne, żeby przy suto zastawionym stole walczyć o pojedyncze kęsy i narażać się na rany zębami pobratymca. Zapewne bezpańskie psy łapczywie szarpią się o coś.

Pięć…

Ktoś kaszle. Zapewne sąsiad, który kupił pieska, bo nie ma z kim rozmawiać, więc teraz wstaje przed czwartą, żeby przed wyjściem do pracy zdążyć ze zwierzakiem wyjść choć na kwadrans. A może to bezdomny chrypi. Ten, który śpi na betonowym murku za prześcieradło mając rozłożony karton? Wilka złapie i reumatyzm, ale o tym jeszcze nie wie. Może nie dożyje? Któż przejmowałby się przyszłością, skoro teraźniejszość niepewna?

Sześć…

Zatrzymany semaforami pociąg wyje żałośnie. Skarży się na bezruch, kiedy dworzec wyczuwa już nosem i okiem zmęczonego maszynisty. Samolot buczy jednostajnie, wznosząc się do lotu w dalekie kraje, a ulicami, zamknięci pojedynczo w samochodach, przemykają w wielkim pospiechu ci, którzy nocą wracają z daleka, albo właśnie jadą gdzieś, gdzie zdążyć muszą nim słońce wstanie. Pijany nocny tramwaj kolebie się na torach i wypluwa na przystankach wracających z dyskotek studentów, panią, której randka udała się średnio i pana z wielkim brzuchem, któremu znakomicie udały się szwagra imieniny. Będzie pokuta o poranku, ale teraz zadowolenie maluje się na pełnym obliczu i wielką łaskawością obejmuje mgliste otoczenie. Czyje były wczoraj imieniny?

Siedem…

Okno w sąsiedniej kamienicy otwiera się. Nie zapalając świateł kobieta staje w oknie, by wypalić pierwszego papierosa. Taki rytuał, póki kawa zbyt gorąca. W samym szlafroku wygląda jak namalowana w ramie okiennic. Za firanką mąż zachwycony porannym wzwodem usiłuje zrealizować gotowość instynktów i głowa pani podryguje przez chwilę, a gwiazda żaru z papierosa przemieszcza się mniej płynnie. Niemal słyszę, jak mąż gryzie firankę, żeby nie ogłosić okolicy spełnienia, a pani syka z irytacją, kiedy sukces stygnie, spływając wewnętrzną częścią uda. Zadrżała i wyrzuciła niedopałek, który popełnił samobójstwo na parkingu pod oknami, w czasie, gdy kobieta bierze prysznic.

Osiem…

Sprawdzam, czy ja również ogarnięty zostałem sztywnością, choć nie wiem, z kim miałbym ją dzielić. Chyba ze sobą… Przychodzi kotka, żeby mnie otoczyć trudną miłością. Bo przychodzi tylko wtedy, kiedy sama potrzebuje pieszczot i nadstawia się mrucząc, by ją głaskać dopóki nie odejdzie. Taka jednokierunkowa miłość wypełniająca znienacka dłonie miękkim i ciepłym futrem bez nadziei na wzajemność.

Dziewięć…

Wrona zgubiła własne stado, które w objęciach nocy jest zakamuflowane doskonale. Siedzi teraz samotnie, zapewne na tej katalpie rosnącej przed kuchennym oknem i płacze chrapliwie z żalu. Wrony… W locie wyglądają tak, jakby ktoś podarł noc na strzępy i rozsypał na wietrze. Darte kartki nawet wydają podobny dźwięk, do wronich dialogów.

Dziesięć…

Zaskrzypiała brama garażu. To artysta wstał w nocy gnany natchnieniem. Może nawet boso wyszedł, bo mu się zdarza zapomnieć w ferworze uniesienia. Kto przejmowałby się strojem, gdy namiętność i wena niesie. Błogosławię mu i kciuki trzymam, bo on czasu nie widzi wcale. Więc przelatuje mu przez palce, a wiatr rozwiewa trocinki z pękniętej klepsydry. Gdyby nie on… Poranek nie nadszedłby chyba nigdy. Tymczasem czerń płowieje. Malarz zaraża płótno i okolicę kolorami. Kołdra zeskakuje na podłogę i układa się w kłębuszek jak młody psiak.

29 komentarzy:

  1. Najładniejsze jest sześć - to o samolocie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. noc przynosi więcej. szczególnie, kiedy sen się spłoszy.

      Usuń
    2. zapewne też. w końcu rozkład lotów nie kończy się na jednej pozycji. tak sądzę

      Usuń
    3. Zdecydowanie nie.
      U mojego brata jest fajnie, bo mieszka obok lotniska, a właściwie dwóch. Z lewej ma pasażerskie, z prawej szkoleniowe. Z jednej mu startują i lądują, a z drugiej skaczą i warczą albo przeciwnie - suną powietrzem w milczeniu.

      Usuń
    4. on pewnie cieszy się znacznie mniej, bo w spaniu przeszkadzają

      Usuń
    5. Nic podobnego! Śpi jak niemowlę, podobnie jak i ja. Dom nie stoi między ogrodzeniami jednego i drugiego ani na pasie startowym.

      Usuń
    6. lotnisko nie jest wymarzonym towarzystwem, bez względu na układ pasów startowych.
      tak samo jak stadion.

      Usuń
    7. Moim jest. I wiem, o czym mówię, bo mam stadion za oknem, a lotniska doświadczam u brata.

      Usuń
    8. i podoba się? zdumiewające.

      Usuń
    9. Lotnisko? Oczywiście! Mam absolutnego świra na punkcie samolotów, a bratu też w niczym nie przeszkadzają.

      Usuń
    10. nie każdy ma podobne zamiłowania. ale - skoro służy, to tym lepiej. ja czułbym się przytłoczony.

      Usuń
    11. Mnie doprowadza do szału i rozpaczy stadion.

      Usuń
    12. ale stadion nocą jest chyba cichy i bezwonny?

      Usuń
    13. Nocą jest głośny jak skur... no, taki syn, bo ciągle jakieś pierdzielone koncerty czy inne imprezy kończące się fajerwerkami grubo po północy. A to są jakieś chore ilości decybeli, organizatorów powinno się izolować, bo leczyć się nie da.

      Usuń
    14. to faktycznie nieciekawie.

      Usuń
    15. W dzień codzienne treningi żużlowe, choć tego to ja już nie słyszę, bo spędziłam dzieciństwo po drugiej stronie tej samej ulicy, przy której teraz mieszkam i od lat mam tę sama śpiewkę.
      Z koncertami i imprezami nie koniec - bulwary na wprost nosa, a tam też cholerna scena.

      Usuń
    16. chyba musisz się do brata uśmiechnąć i dobudować coś obok.

      Usuń
    17. Obok jest garaż, była stodoła, były kurnik, były chlew i kompostownik. Tylko że to nie jest jego, on to wynajmuje już dobrych parę lat.

      Usuń
    18. czyli jest co zagospodarować. może wspólnymi siłami?

      Usuń
    19. Inwestować w cudze to tak trochę kijowo, nie wiadomo, co z tym będzie za kilka-kilkanaście lat.

      Usuń
    20. kupić i inwestować. póki niezagospodarowane, to będzie tańsze.

      Usuń
    21. Ale my wcale nie wiemy, czy gość chce to sprzedać. No i ile by za to zaśpiewał. Ja nieposażna z domu, brat też.

      Usuń
    22. zapytać chyba można - skoro płaci dzierżawę, to równie dobrze może płacić raty - ale to będzie za swoje płacił, a nie za cudze. te same pieniądze a efekt inny.

      Usuń
    23. Co Ty, wcale nie te same. Płaci 500 zł za miesiąc przez 11 miesięcy w roku, a w 12 ie płaci nic, tak w prezencie świątecznym. To ja w moim cholernym mieszkaniu tyle samo czynszu bulę i to przez okrągły rok.

      Usuń
    24. tak, czy owak - zapytać chyba można - to nie kosztuje.

      Usuń
    25. Można - zechce, to zapyta.

      Usuń