Lokatorzy niższych kondygnacji kamienicy murszejącej obok zdążyli umyć okna i teraz, spoza
grubych, zimowych zasłon upajają się świadomością zwycięstwa ładu nad chaosem.
Biedni – nie wiedzą, że z zazdrości ci, którym lęk wysokości nie pozwolił popełnić podobnego czynu zapragnęli uświetnić początek zimy równie uroczyście i zamówili
rusztowania. Takie „warszawskie”, które umożliwiają poruszanie się po tej
stronie okna, po której zazwyczaj poruszają się muchy i komary, zanim opanują
trudne zjawisko tunelowania, żeby znienacka przeniknąć do wewnątrz i udziabać
jakieś ciepłe mięsko, albo pożywić się… No… Nie będę się wyrażał, ale
powiedzmy, że brakiem porządku. Chaosem.
Obserwuję, ale przecież nie w ogniu ciągłym, bo to proces rozłożony w
czasie – papierosek, przerwa śniadaniowa, gawęda, piwko, a może już pora o
fajrancie podyskutować z kimś, kto kask ma z pagonami i może zarządzić odwrót?
Pozwoliłem sobie na spacer niespieszny, do którego prasówka mnie zachęciła. Albowiem
przeczytałem, że pani zaszczyciła stolicę i udało się ją zachwycić stylizacją. Tę
stolicę oczywiście.
- Mój zaścianek na pewno nie dorósł – pomyślałem, ale sprawdzić nie
zaszkodzi, bo a nuż to tylko depresja jesienna sprawia, że tak krytycznie
spoglądam na utalentowane przecież istoty.
Pierwsze wrażenie, to takie, że noc zaplątała się w dzień i nie mogą
się rozsupłać. I płacze jedno i drugie. Aż zadrżałem, bo nie widziałem w którym
miejscu ów węzeł się zaczyna, a Aleksandra z mieczem żadnego nie uświadczyłem. Znaczy…
Był niby Jezus, ale przybrał na wadze i podskakiwał nie będzie aż tak. Szedł
gdzieś wydłubując z zębów niezdrowe, ale smaczne i sztucznie kolorowe resztki
śniadania rodem z paśnika. Plastik tak szybko się nie zepsuje, bo z rozkładem
ma problem, więc pewnie przez jakiś czas sjestą będzie zajęty i zleceń na
rozplątywanie warkoczy, czy problemów przyjmować nie zechce. Trzy strażniczki
miejskie wykonywały czynności polegające na niewymuszonej konwersacji z agentem
incognito. Czarno odziany, malowniczo zarośnięty i przyodziany w bukiet
zapachów rodem z hotelowych śmietników bawił damy w służbowych kreacjach wyrafinowaną
konwersacją, a może składał raport z
nocnej służby? Nie zmieściłem się pomiędzy odblaskowe kamizelki, które pod
wpływem słów jakby urosły, wypełniły się dumą, lub innymi pozytywnymi uczuciami
tak, że kamizelki wyglądały jak podrygujące baloniki na wietrze. Nie - silikonu o wsparcie sylwetek służbowych nie podejrzewam - to raczej życiowa radość sączyła się nie mogąc znaleźć ujścia.
Trudno. Tymczasem miałem zbadać stylizację tutejszej ulicy. Pierwsze
objawy wskazywały, że dramatu nie ma – czerń na damskich kubaturach króluje dzielnie i niepodzielnie, więc zapewne nie tym pani oszołomiła stolicę. Przypomniałem
sobie obrazek tudzież tytuł owej sensacyjnej informacji –
Pani była wystylizowana panem do towarzystwa i to było szokująco świeżą
interpretacją trendów modowych, jakby to już była zapowiedź nowej kolekcji Wiosna 2019, albo zgoła Lato 2023.
Zaścianek ukląkł, powiedział cicho „przepraszam, nie dorosłem” i ze wstydu
spochmurniał tak, że tylko wiatr w oczy. Rzut oka i drugi nie pomógł, nawet wpatrywanie się permanentne i bezczelne na skrzyżowaniu deptaków nie przyniosło pierwszej
jaskółki. Wreszcie miałem już zakrzyknąć z tryumfem, że się udało, ale nie…
Dwie panie wtulone w siebie przeszły obok. Tylko jedna w czerni - czyżby więc
ona chyba w tym zestawieniu pełniła funkcję kobiety…?
A jak tam Twoje okna, już umyte na podgląd zimy, której nadejście wieszczą zaokienne termometry?
OdpowiedzUsuńCzytając o bukiecie "zapachów rodem z hotelowych śmietników", pomyślałam, że tak wielu spotykam ludzi stawiających dzielnie czoła nędzy, że przestałam na nich zwracać uwagę.
moje dają radę. ale budowę mam nieopodal, więc zapewne przyjdzie i na nie pora.
Usuńnędzy przybywa. szybko, ale bardzo po cichu, bo bieda nie krzyczy - krzyczą bogaci.