czwartek, 2 maja 2024

Pierwsza, największa.

 

    Frywolność puszczona luzem, w wir majowej kanikuły pozwala sobie otrzeć sutki o wcale nie taki gładki materiał bluzeczki. I wiatr nie pomaga ostudzić głów pełnych marzeń tak wielkich, że strach nawet Bogu o nich opowiadać, a co dopiero rodzinie, czy przyjaciołom. No, chyba, że już znajdzie pasującą połówkę, by przylgnąć do niej ufnie, wciąż nie znając jeszcze goryczy rozczarowania. Wspiąć się na czubki palców, by sięgnąć policzka tego, który właśnie awansował na cały wszechświat, choć jeszcze zarost nie zmienił mu twarzy w papier ścierny. Skrępowany rosnącym pożądaniem, rzucony pomiędzy ludzką ciekawość, a bezwstydne pragnienia, które i tak wygrają, choć zanim świat zejdzie na margines, rumieńcem jednym z ostatnich powie cichuteńkie „przepraszam” temu światu. Miłość, która pachnie, kiedy się ją mija, otoczona aureolą niewinności, arogancko nie-biała, zuchwale kusa, o skórze tak gładkiej, że nawet złośliwy wzrok ześliźnie się między płyty chodnika, by zdeptał je ktoś inny. Obraz, nieodmiennie wywołujący wspomnienia, przypominający, jak bardzo smakuje wzajemność, a tym pominiętym, patrząca w dusze z niedowierzaniem, że życie strawili nie znając. Głupcy!

2 komentarze: