Chłop miał wąsy siwe, ale grzywę bielusieńką. Jakiś roztargniony kierowca nie zauważył sporego, obsadzonego mnóstwem roślin ronda, albo nazwa mu uwłaczała, więc je stratował samochodem. Siedział wewnątrz pogruchotanej blaszanki i machał nogami czekając na pomoc drogową.
Jawory obrzuciło gronami nasion gęściej niż świąteczne choinki bombkami. Wrony sprzątały chodnik z jadalnych elementów. Czarna gruszeczka na krótkich nóżkach dyskretnie przeżuwała coś trudnego do zgryzienia, jednak humor jej nie opuszczał. Dopiero, gdy przysiadła się trójka muszkieterów wypełnionych po korek napojami wyskokowymi dała za wygraną i przesiadła się na sam koniec wagonu. Panowie, jak się okazało wracali z dyskoteki wytykając najbardziej blademu, że zamiast na froncie wojować, to włóczy się po domach uciech. Gruszeczka szczęścia nie miała, choć opuściła muszkieterów. Na kolejnym przystanku dosiedli się do niej równie hałaśliwi Hiszpanie płci wszelakich, wypełnieni czymś podobnym do muszkieterów i arogancko zawłaszczyli spokój sobotniego poranka.
Dopiero na bulwarze cisza mogła rozprostować nogi, albo coś, co cisza rozprostowuje, kiedy wreszcie może. Jakaś parka wracając z dyskoteki (co się dzieje?) wymieniała się pieszczotami korzystając z małego ruchu. A może zwyczajnie usiłowali zjeść sobie nawzajem twarze? E! Krew się nie lała, kiedy zdecydowali się kontynuować podróż. Za oparciem ławki, w drobnych kępkach leżały czarne kłaczki. Tylko tyle zostało z psa! Złe iść musiało przez Miasto i było bardzo głodne, skoro pożarło psa z pazurami. Biedne psisko.
Zaraz potem (ledwie parę godzin później) okazało się, że można mieć piersi większe od pośladków i to za młodu. Wypełniły mnie ambiwalentne uczucia. Zachwyt mieszał się ze współczuciem nieskrępowany kompletną rozłącznością zbiorów.
Czas Juwenaliów, więc na Mieście oryginałów więcej, niż zazwyczaj. Zdumiewa jedynie parcie młodych, ponoć inteligentnych studentek, by wyglądać jak tania dziwka. Zabrakło pozytywnych wzorców? Czy może ja jestem z innej epoki i czegoś nie chwytam? Nie – nie jestem z tych, którzy na widok śpiącej królewny pytają z kim sypia.
Tramwaj trzęsie, jakby zamiast po gładkich szynach jechał po ulicznych wertepach, ale może dostosował się jedynie w ramach solidarności.
"Jawor, jawor jaworowi ludzie, co wy tu robicie?"
OdpowiedzUsuńkwitną. a czemu nie?
UsuńOgromne piersi u kobitki, to prawdziwy skarb dla piechura-mizeraka. Można zapakować ze 25 kg sprzętu do plecaka i zarzucić go współtowarzyszce na plecy. Plecak ze stelażem byłby chyba bardziej odpowiedni, by mogła sobie kucnąć i obsłużyć się sama.
OdpowiedzUsuńRównowaga zachowana będzie...
No i namiot można by jeszcze dorzucić, parasol -dla ochrony przed dżdżem, czy słoneczkiem.
Jasiu
Jasiu, pod warunkiem, ze samemu nie ma sie wielkiego brzucha dla zrownowazenia tego plecaka. Ze stelazem. Z namiotem. Z parasolem. Z paroma puszkami piwa. Bez przykucywania :) przy samoobsludze. :))))
UsuńMilej rownowagi w przyrodzie!
ech! upał taki, że plecaka się nie chce nosić. kto nie musi, niech chodzi bez obciążenia.
UsuńChciałem jeszcze wspomnieć o składanym kajaku, albo małym pontonie, ale czy to nie byłyby już za duże wymagania?
OdpowiedzUsuńZresztą, w podróż z karmicielką można wyruszyć bez żadnego bagażu.
Jasiu
polecam do kompletu siekierę, dwie pary nart, składane M-3 z balkonem, batyskaf z napędem atomowym i siatkę na motyle.
UsuńWakacje się zbliżają i pomysły skaczą po głowie jak w trawie pasikoniki. Lepiej mieć jakiś plan.
Usuńa nawet dwa, albo i trzy - nigdy nie da się przewidzieć, który wypali.
UsuńNajrozsądniej się trzymać tego, co wypali. Ale i zaryzykować czasem warto.
Usuńi tak zrób.
Usuń