poniedziałek, 29 stycznia 2018

Na wieczność.

Nie chciałem ciebie spotkać. Wcale nie chciałem, ale przecież, kiedy cię zobaczyłem i zobaczyłem ich, a potem zobaczyłem twoje oczy… nie potrafiłem zmusić się do obojętności, do braku zauważenia. Bałem się, nawet bardzo, bo oni… wiesz… nie wchodzi się między walczące koguty, kiedy ich łup o krok. A ja musiałem wejść i złapać cię za rękę i zabrać im sprzed nosa ciebie, pijaną, rozmazaną, porozpinaną do granic wulgarności, w której co śmielsi już zaczynali poszukiwać skarbów i spełnienia nie bacząc na otoczenie.

Wzrok miałaś doskonale nieobecny, uporczywie przeszukujący krawędzie kosmosu zbyt odległe nawet dla światła, wilgotnym wzrokiem malowałaś nadzieję na twarzach spoconych pożądaniem i wódką. Twoja bluzka miała rozpięte o trzy guziki za wiele, przez co piersi nie były już domysłem skrytym za półprzeźroczystością czerni, lecz faktem oddychającym powietrzem przesyconym cudzymi emocjami i odkładającymi się wilgocią bezpośrednio na nich. Usta, równie nieobecne, miałaś rozchylone i dzielące porcje powietrza na drobne kęsy w drżeniu zbyt dyskretnym do zauważenia, szczególnie, że językiem sprawdzałaś, czy na wargach pozostał jeszcze smak wódki. Włosy dostosowały się do twojego wyglądu i zwiedzały najbliższą okolicę bez skrępowania i jakiegokolwiek porządku.

Muzyka, zbyt głośna, żeby w niej można było odszukać wołanie o pomoc, uderzała zmysły stłumione alkoholem i mobilizowała do coraz śmielszych poczynań. Patrzyłem na dłonie pojawiające się coraz śmielej na twoich udach, pośladkach, biodrach – jak macki ośmiornicy, jak głód natury, która dostrzegła jedzenie i nie pozwoli się mu zmarnować i zgnić zanim nie zostanie wielokrotnie strawione przez wszystkich chętnych.

Wyciągnąłem rękę w ten gąszcz pożądania i błagam – nie proś, abym własne słowa powtórzył, bo tego nie zrobię. Niech ci wystarczy, że musiałem mówić słowa im zrozumiałe, żebym zyskał pięć sekund na wyszarpnięcie cię z kręgu wyprężonych członków i pokazał im plecy. W umysłach opanowanych przez wódkę procesy myślowe biegną wolniej i większymi meandrami, więc się udało. Parę „pieszczotliwych” kopniaków, wiązanki tak soczyste, że nawet wodne lilie nie dysponują zbliżoną wilgotnością i już. Koszula nie wytrzymała naporu zaciskającej się pięści i pękła kiedy się odwracałem, a groszki guzików rozsypały się po chodniku. Jeśli chcesz, to pójdziemy tam jutro-pojutrze i pośmiejemy się z nich. Pewnie jeszcze będą tam gdzieś leżały. Dobrze, że tylko one.

Taksówkarz usiłował protestować widząc, jak łamiesz obcasy szpilek, kiedy ciągnąłem cię z determinacją boleśnie w zębach zaciśniętą, ale kiedy zobaczył mój wzrok poddał się i zmiękł. Nie pozwoliłbym mu nas zostawić na łaskę tej tłuszczy. Wygryzłbym mu krtań, albo wątrobę. Chichotałaś. Tak strasznie głupio chichotałaś, zanosząc się śmiechem, w oddechu pociętym skurczami przepony, że chciałem zamknąć ci usta ręką, bo ów kierowca znowu zaczął ze strachem spoglądać w lusterko. A chociaż napiwek dostał większy, niż wartość kursu, to przecież nie odmówił sobie na odjezdne paru przaśnych epitetów w naszą stronę.

A teraz stoisz oparta o moją ścianę, spocona, śmierdząca, nieobecna. Patrzysz wzorkiem, przy którym martwa natura wydaje się okazem zdrowia. Stoisz i palisz papierosa za papierosem, a niedopałki wdeptujesz w mój dywan. Patrzę na ciebie i klnę samego siebie za moją własną głupotę, bo mogłem ci je zabrać, a teraz już się nie da, bo paczka w zaciśniętych dłoniach uzbrojonych w szpony krwią chyba zabarwione tak intensywną czerwienią świecące. Stoisz bosa, bo w drzwiach machnęłaś nogami, strącając z nich połamane buty. Szukam na twojej twarzy cienia bólu, kiedy piętą gasisz kolejny niedopałek. Rajstopy wciąż bogatsze w stada czarnych dziur… znowu się śmiejesz ochrypłym głosem i o wódkę prosisz… dziwne – prosisz, a nie wykrzykujesz pijanych poleceń…

Więc zrozumiałaś już? Wróciłaś wystarczająco, żeby skojarzyć ostatnią godzinę? Tak! Widzę to niestety. Zrozumiałaś i ze strachu nie wytrzymał pęcherz. Rajstopy intensywnie nabierają wilgoci i sprowadzają ją poprzez poparzone stopy w otchłań dywanu – i tak już na straty, więc wzruszam ramionami, a wilgoć zaczyna opuszczać cię również oczami. Nadal nieruchomymi i odległymi, ale łzy rzeźbią drogę w dół pośród resztek makijażu i płyną brodą, aż pod wpływem drżenia i szlochu odrywają się i toną gdzieś w staniku, bo bluzkę wciąż masz rozpiętą ponad każde pojęcie braku pruderii. Znowu prosisz mnie szeptem o wódkę, ale nie mam nic mocniejszego, a nawet gdyby, to i tak nie dostałabyś dzisiaj. Ściana za twoimi plecami powinna już się pochylić, tak mocno się w nią wtulasz, a kiedy powiedziałem, żebyś się wreszcie rozebrała i umyła, to wyglądałaś jak koncentrat przerażenia. Unieruchomiony, trzymany w pionie ścianą, płaczący i bezradny.

 Przyniosłem mokry ręcznik i szlafrok gruby, żebyś się chociaż tak otarła z tego wieczora nim spać cię położę, a ty szorowałaś ciało, jakbyś chciała zedrzeć skórę do kości. Wyszedłem do kuchni, żebyś nie patrzyła już na mnie ze strachem zaszczutego zwierzątka, żebyś poczuła zapach normalności, oazę, chwilę w której świat potrafi być normalny. Słyszałem z kuchni twój płacz zanoszący się spazmami, a kiedy wróciłem z kawy filiżanką spałaś na kanapie kocem szorstkim przykryta i tym szlafrokiem zaciśniętym kurczowo w dłoniach, jakby miał cię chronić noc całą, albo i całe życie. Ciało nadal drżało przerażeniem, ale spało. Pijane, zmaltretowane nie tylko wyobraźnią. Jutro wstanie innym ciałem, niż to, które wstawało dzisiaj. Już na zawsze. Majtki zasikane strachem nadal drżały na dywanie, pośród niedopałków i połamanych butów – tego obrazu również zapomnieć się nie da.

24 komentarze:

  1. Bardzo prozaiczny , wręcz fizjologiczny obraz, ale nadal malowany dobra kreską.
    Nikła jest granica między bohaterstwem a głupotą ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to może tak - zerknij na obrazek i posłuchaj muzyki w trakcie czytania.
      https://www.youtube.com/watch?v=5ElJFXNnLMA
      zobaczyłem i pisałem słuchając

      Usuń
    2. Nie wskazałabym tego zdjęcia po przeczytaniu Twojego opisu, inne skojarzenia...

      Usuń
    3. a mnie natchnęło tak właśnie - patrzyłem i ten obrazek mnie niepokoił. ta nieobecność i ten papieros plus dekolt daleki od oficjalnych spotkań. a do tego muzyka i napisałem to co czytałaś słuchając w kółko, a kiedy gubiłem wątek, to patrzyłem na obrazek i pisałem dalej. szybciutko mi poszło.

      Usuń
  2. Dochodzę do wniosku, że strasznie dużo w Twoich tekstach patologii. Skąd to dziwne zainteresowanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no proszę - natura. cywilizacja wydaje się dość stateczna i nudnawa. a odpryski mogą być tłem kosmicznych emocji. może otoczenie troszkę pomaga mi dostrzec te stany patologiczne i zmusza do nauki, ja się pośród nich poruszać?

      Usuń
    2. Wolę nie poruszać się wśród patologii, omijam je szerokim łukiem.

      Usuń
    3. mam z chałupy uciekać? taka okolica, że patologia sama do mnie zagląda - z podwórka, na chodniku, w sklepie. ona jest wrośnięta w okolicę bardzo solidnymi korzonkami

      Usuń
    4. Ojj...
      Paskudnie.
      Ale przynajmniej mam odpowiedź na moje pytanie o dziwne zainteresowania.

      Usuń
    5. to nie zainteresowania - to codzienność

      Usuń
    6. No tak, ale żeby wciąż pisać o czymś, trzeba to w jakimś sensie lubić.

      Usuń
    7. lubię pisać - to mi wystarcza. świat dostarcza obrazków, a ja nie grymaszę.

      Usuń
    8. Pewnie jestem grymaśna, bo mnie płeć determinuje.

      Usuń
    9. o Twoich determinantach wiem na pewno mniej od Ciebie.
      grymaś, skoro potrzebujesz.

      Usuń
    10. może przyjdzie czas na inne wrażenia po lekturze.

      Usuń
  3. a głos?
    zapamiętałeś jej głos?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wrażenie (jak każdy pyszałek), że poznałbym.

      Usuń
  4. Dlatego nie przepadam za alkoholem - czyni z ludzi bezwolne kukły.
    Gdyby ta kobieta moją była, pewnie bym się poświęciła, by ją ratować. Na nieswoją nie kiwnęłabym nawet palcem. Każdy żyje, jak chce, nawet jeśli przepija mózg, rozpinając przy tym zbyt wiele guzików.... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby była Twoją, to nie byłaby tam, gdzie była.

      Usuń
  5. Skąd wiesz? Może nie wiesz, co drzemie w ludziach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapewne tak jest jak piszesz.
      ale zakładam, że Twoja kobieta byłaby z Tobą, albo wcale.
      więc w podobnej sytuacji nie znalazłaby się.

      Usuń
  6. Witaj, Oko.

    Skojarzeń wiele: Brecht, Lorca, Rilke, ale pojedziemy swojsko - Grochowiakiem:):

    "Wolę brzydotę
    Jest bliżej krwiobiegu
    Słów gdy prześwietlać
    Je i udręczać
    Ona ukleja najbogatsze formy
    Ratuje kopciem
    Ściany kostnicowe
    W zziębłość posągów
    Wkłada zapach mysi
    Są bo na świecie ludzie tak wymyci
    Że gdy przechodzą
    Nawet pies nie warknie
    Choć ani święci
    Ani są też cisi
    ("Czyści")

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jedźcie, jedźcie - przyglądam się z podziwem.

      Usuń