wtorek, 27 listopada 2018

Na chłodno, lecz bez kalkulacji.


Pani tak bardzo chciała mieć nad górną wargą pieprzyk, że z braku naturalnego przyprawiła sobie metalowy. I teraz, kiedy już była doskonale przyprawiona, biegła gdzieś na wskroś świateł, żeby się pochwalić póki świeża i gorąca. Wypada powiedzieć, że pikantna kobieta. Druga, bardziej stateczna, o karnacji sugerującej chodzenie po mocno nasłonecznionym południu uwiła z własnych, jaskrawo-czarnych włosów gniazdko. I nawet uśmiechnęła się do mnie, kiedy zerkałem, czy już udomowiła jakiegoś drobnego ptaszka. Dwa młodociane drzewa zostały wystrzyżone z jemioły piłą łańcuchową, a to co spadło na chodniki ledwie zmieściło się na mechaniczną taczkę 3,5 T z otwartą ładownią. Miniaturowy chart pomimo garnituru dobranego pod kolor sierści drżał tak intensywnie, jakby usiłował być wizualnie dwa razy grubszy, co mu się nawet udało. Leniwe oczy nie nadążały za tym trzepotaniem na kaflach dworcowych. Starsze panie mieliły w ustach słowa nie otwierając ich, więc nie wiem, czy pożerały je z głodu, czy też prowadziły wewnętrzny dialog w milczeniu, żeby się obcy nie wtrącał. Dziewczęta studziły kawę poczerwieniałymi paluszkami, a klimat zachowywał się, jakby chciał powiedzieć, że pora osiwieć. Rzuciłem okiem na kałuże - one nawet nie stężały, więc pewnie przesadził z dobrą radą.

4 komentarze:

  1. U mnie smutek listopadowej szarugi, więc piję kolejną kawę i czytam Twoje sprawozdanie z realnego świata:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy od tego jest trochę bardziej kolorowo?

      Usuń
    2. Nie przypuszczałam, że tak szybko odpowiesz, pewnie, że bardziej i kawa lepiej smakuje:-)

      Usuń
    3. cieszę się niezmiernie. niech idzie na zdrowie.

      Usuń