Wiatr kręcił jakoś tak, że doszedł mnie zapach. Intrygujący, jakby znajomy, z miejsca zaliczyłem go do grona „fajnych”. Chwilę później okazało się, że pomyślałem nieskromnie, gdyż ów zapach był mój, tylko dotarł do mnie okrężną drogą udając obcy. Księżycowa dziewczyna ignorując chodnik szła na przystanek po trawniku, ale kto księżycowi w pełni zabroni? Od widnokręgu zaczynało przedzierać się słońce malując niebo w róże i fiolety, choć ono melancholijnie przepychało szarości walczące o prymat z granatem. Przy latarni, zapomniana pryzma skoszonych traw spontanicznie kompostuje.
Konduktor IC w służbowych barwach, jakby ubranko mu uszyli z banderowskiej flagi wyglądał, jakby dla rozgrzewki zamierzał sprawdzać bilety pasażerom MPK, ale nie. Usiadł. A mnie podsiadła dorodna pani o niezłych nogach (reszta ukrywała się pod warstwami czerni) i raczyła się lekturą książki – sądząc po okładce SF. Różowiutkie pazurki z czarnymi akcentami trzymały kartki mocno, a tempo ich przewracania sugerowało emocjonującą treść. Jakiś chłopczyk przytulał się do mamusi, budząc zazdrość dużych chłopców, którzy także by chcieli, lecz śmiałości im brakowało. Na przystanku spory chłop o siwych włosach trzymał w dłoni długi sznur wiśniowych korali, które przewijał między palcami, jakby to był różaniec. Emerytowany Rumcajs na hulajnodze mknął, jakby go gonili, więc nie zwrócił uwagi na drobniutką kulturystkę prężącą muskuły na przystanku.
Dziewczyna była tak markowa, że logotypy na odzieży musiały walczyć o uwagę otoczenia. Zmarznięte sutki przegryzające się przez cienki materiał bluzeczki absolutnie im tego nie ułatwiał. Na Hali Targowej zagraniczni turyści robili sobie „słitfocie” na tle straganów pełnych warzyw, owoców i grzybów. Trzy suki na sygnale, chyba wyjechały z gniazda pędząc torowiskiem, by zatrzymać się na chwilę przecznicę przede mną, po czym objechali kwartał raz jeszcze i ponownie, by ostatecznie stanąć tam, gdzie od niebieskich świateł zrobiło się gęsto. Może w lokalnych mediach uda się przeczytać coś na temat tak brawurowej akcji i zaangażowania parku maszynowego oraz funkcjonariuszy. Młódka zafarbowana na biało nosiła na sobie niewiele, a ja przez chwilę myślałem, że z oszczędności wytatuowała sobie stringi. Później musiałem przyznać się przed sobą, że to pomyłka, a na zapleczu dziewczęcia tkwiła sztuka współczesna, której jako lamus oczywiście nie rozumiem i jestem z mojej ignorancji dumny nieustająco.
Duża wataha „kanarów” napadła kurs w opłotki. Wydawało się, że mają pecha, gdyż zostali wykryci przez stado dzieciaczków głośno komentujących ich pojawienie się. Kierowca nie zamykał drzwi długo, a kiedy zamknął i przystąpili do kontrolowania, natychmiast chwycili rudowłosą siedzącą obok drzwi. Głucha, czy skrajnie praworządna? Dwie metalizowane nastolatki zdążyły opuścić pojazd bez szykan i mandatów. Przez okno podziwiałem wiatr, zuchwale bawiący się sporym rozcięciem zielonej sukienki. Przebywająca wewnątrz pani na paluszkach przebiegła jezdnię pomimo czerwonych świateł, licząc, że sobie odpuści, jednak wiatr wesoło bawił się z nią w berka, nawet w trakcie biegu. W autobusie przybywa osób obcego pochodzenia, a konkretnie obcych ras. I na pewno nie są to turyści.
Twój tekst działa trochę jak kamera przesuwająca się po mieście, niby zwyczajny poranek, niby podróż, a jednak wszystko staje się dziwnie wyostrzone, pełne osobnych scenek. Zatrzymuję się na drobiazgach: zapachu, który wraca do właściciela inną drogą, koralach przewijanych jak paciorki, czy tym lekkim nieporozumieniu z tatuażem/stringami. To takie migotanie, raz śmieszne, raz lekko melancholijne. Czytając, miałam poczucie, że rzeczywistość jest bardziej gęsta, niż się wydaje, że każdy szczegół kryje w sobie coś, co można by rozwijać bez końca. Jakby codzienność była podszyta małą dawką surrealizmu.
OdpowiedzUsuńa ja miewam wrażenie, że gdyby tylko dać przechodniom szansę, każdy okazałby się niesamowitym człowiekiem, pełnym głębi i mnóstwa drobnych nawyków, które śmiało można nazwać "dziwnymi".
Usuń:-)
Usuń