Ostatnie, poszarpane dniem drobne, rozproszone chmury spływały w stronę widnokręgu, poganiane przez samoloty spieszące na noclegowisko. Tatuś dźwiga w ramionach do domu parę kilogramów rozchichotanego szczęścia na rękach. Nietoperz, największy nocny motyl rozgląda się za żarciem po okolicy, pilnie nadstawiając ucha, a ćmy zamierają w bezruchu tam, gdzie dopadł je strach. Temperatura powoli wraca do normy, dzięki czemu można wyściubić nos na zewnątrz, gdzie właśnie zasłony otulają intymność sypialni, bo przecież budziki już się szykują, by warknąć gniewnie na śpiących. Ptaki dawno już skryły się nie tyle w ciemnościach, co w gniazdach. Pisklęta otrzepane z piasku przestały tłoczyć się na placu zabaw, odprowadzone do łazienek, by nie zbrukać snu brudnymi nóżkami, a cisza rozprostowuje członki, by spaść na osiedle, by zliczać chrapnięcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz