piątek, 15 sierpnia 2025

Szczawik szcza w szczaw.

 

    Pół księżyca zawisło nad osiedlem, reszta gdzieś się zapodziała, albo pognała za nocą upalną. Niewidzialne samoloty warczą nad głową, nie naruszając pola widzenia. Może lecą nad sąsiednimi budynkami? Hamujący pociąg dopełnia jazgotu, zagłuszając kłócące się w koronie drzewa wróble. Poza tym pustka. Rozsiadła się po chodnikach, z obrzydzeniem odsuwając się od zaszczanych trawników, bo przecież kochane pieski muszą. Na początek, muszą zwlec z łóżek swoich posiadaczy i wyciągnąć ich w plener. Patrzę na te pożal się Boże spacery, kiedy nosiciel smyczy marzy o powrocie w domowe zacisze, a pies chciałby w końcu sprawdzić, czy świat składa się z jednego, wciąż tego samego szlaku. A przecież całkiem niedaleko jest park, są nieużytki, są pola. Trzeba tylko chcieć, a tu chcenie skończyło się na etapie chcenia mania psa, a nie łazikowania z nimi, żeby nacieszyły się życiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz