ONA. Szczupła od zawsze, wysoka, naturalnie piękna. Nie wiedzieć gdzie zarażona trwale wulgarnością. Potrafiła pojawić się wszędzie tam, gdzie właśnie odkręcano nakrętkę pierwszej butelki wódki. Niczym zakąska, choć nikt jej takiej ksywki nie przypiął. Wyszła z domu równie biedna jak wszyscy w okolicy. Z braku lepszych pomysłów na przyzwoite życie spała z każdym, kto zapewniał rozrywkę. Przy jej aparycji, tanecznych talentach i braku skrupułów – chętnych nie brakowało. Życie zmieniło się w jedną wielką imprezę. W ramach „wpisowego” potrafiła zrobić striptiz na stole, lawirując w tańcu między szkłem, a zakąskami, jeśli jubilata stać było na rozpustę uzupełniającą paliwo w płynie. Budziła się z ciekawości, w czyim łóżku świt ją zastanie i w jakiej dzielnicy.
W końcu doszła do ściany, gdy ten obok, nawet nie podejrzewany o jakieś imię okazał się wystarczająco płodny. Usunęła. Ciążę i pamięć o gościu bez imienia. Potem był odwyk i walka o przywrócenie aktywności na czas dnia. Trwało długo, ale się udało. Udało, bo obok był
ON. Dla niej pierwszy, który miał imię i nic nie wymagał. Dziecko gorszego Boga. Starszy brat robił w świecie karierę, wspomaganą portfelem i uważnością rodziców. Bez wsparcia dawno wróciłby z podkulonym ogonem, jednak opowiadać i doić staruszków potrafił perfekcyjnie. Starsza siostra talentów do biznesu nie posiadała, jednak odrobina rozumu i wyrachowania pozwoliła jej uciec do akademika, skąd doiła rodzinę nieco mniej zuchwale od brata. W domu został on, bo ktoś musi śmieci wyrzucić, czy obrać kartofle na obiad. Z oczywistych powodów zabrakło dla niego tak pieniędzy, jak uważności. Kiedy z rzadka rodzeństwo pojawiało się w domu, bez skrępowania okradał tak jedno, jak drugie, by przynajmniej od święta poczuć się bogaczem.
ONI.
Żyjąc w okolicy, gdzie dwudziestu pryszczatych młokosów składało się na piłkę, życie bez pieniądza było normą. Kto umiał, kradł, kto nie, prostytuował się. Otwarte znienacka granice umożliwiły wyjazd do lepszego świata. Na jumę, albo do zbierania szparagów. Był też Berlin, Wiedeń, czy Budapeszt z handlem tam i tu. Kto miał żyłkę, ten w mig stawał się biznesmenem wożąc w kółko swetry, odtwarzacze wideo, czy papierosy. Pierwsze wielkie pieniądze – na markowe dżinsy i prawdziwe adidasy. Na wódkę z Pewexu. Koniecznie.
Kupił, więc przyszła. Jednak wyszła z kimś innym, bo obiecywał więcej. Latami patrzył wzrokiem smutnego jamnika, jak upada, poniża się za kieliszek markowej gorzały. Sam żuł niekończące się upokorzenia, gdy odprowadzał ją do domu, ściągał z melin i cudzych wyrek. Trzymał jej głowę, gdy rzygała mu na buty. I „pożyczał” pieniądze na taksówkę. Nigdy nie oddawała. Nie pamiętała nawet, że pożyczała. Nie narzekał. Czekał, aż zmęczy ją ten wieczny kołowrót. Oszołomiona gorzałą, wciąż była piękna, on gotów był czekać jeszcze dłużej. Czasem, z łaski, albo nie całkiem świadomie pozwalała mu na szybki wytrysk, żeby jakoś go udobruchać.
Gdy odbiła się od ściany, został on. Reszta? Po paru telefonach, gdy odmówiła udziału w kolejnych bibkach, wyśmiała propozycję seksu z nieznajomym, czy rzuciła kilka wulgaryzmów na trzeźwo, towarzystwo się zawinęło i dryfowało w bańce nietrzeźwości tam, gdzie było łatwiej. Nigdy nie brakowało towaru. Ona, zniszczona z ciałem noszącym ślady nadużyć, gdy rozum zaczął rozglądać się po pobojowisku spotkała wzrok tego, który nie uciekł i powiedziała TAK!
Oszalał ze szczęścia. Wreszcie była jego. Nie na wyłączność, bo stare narowy od czasu do czasu dawały się we znaki i potrafiła wskoczyć na stół gospodarza i do jego łóżka obok żony, tej pierwszej, potem drugiej. Czy wiedział? Na pewno, bo nie raz wręcz widział. I co z tego? Przekonany, że wyrośnie z dzikości został wiecznie obok, uparty jak cień.
PS. Dlaczego Romeo i Julia? Dlaczego Tristan i Izolda? Dlaczego nie Julia i Romeo?
This is raw and haunting, yet deeply human. What strikes me most is how you’ve flipped the familiar love story into something grittier, less idealized, but still tethered by loyalty and persistence. Calling them Juliet and Romeo feels right her chaos defines the relationship as much as his devotion does. It’s uncomfortable, but that’s what makes it real.
OdpowiedzUsuńmoja znajomość angielskiego jest niemal zerowa. wspierałem się translatorem, żeby zrozumieć komentarz.
Usuńdziękuję.
historia jest ponura, ale najgorsze w niej jest to, że ma odzwierciedlenie w faktach. tekst jest surowy, bo nie miałem siły go cyzelować, ani nawet czytać. tak, jak go napisałem, tak wkleiłem tutaj, żeby to wyrzucić z siebie i nie wracać. Długi czas mieszkałem w najbardziej zakazanej dzielnicy Miasta, gdzie normalność była manierą nie do przyjęcia, a patologie prześcigały się o uwagę otoczenia, czy prawa karnego.
Historia podobna do życia znanej mi pary, niestety oboje już nie żyją, dzieci adoptowała babcia.
OdpowiedzUsuńprzykre historie. szkoda, że się zdarzają, ale może ludzie inaczej nie potrafią.
UsuńDlaczego Jacek i Agatka? Dlaczego Kulfon i Monika? Dlaczego Szczepan i Irenka?
OdpowiedzUsuńno właśnie! a kobiety przodem puszcza się tylko na pole minowe.
UsuńTo żadna reguła, gdyż ponieważ: Laura i Filon, Bonnie i Clyde, Barbara i Bogumił, Scarlett O'hara i Rhett Butler itd.
OdpowiedzUsuńPoza tym savoir-vivre nakazuje przepuszczać panie przodem.
wiem, że nie reguła, że savoir-vivre, stąd pytanie o przyczyny.
Usuń