Sympozjum wojujących feministek burzliwie obradowało nad oficjalnym stanowiskiem w kwestii seks-robotów.
Odłam umiarkowanie radykalny dostrzegał zalety sprzętu. Przecież same korzystały z programowalnych wibratorów, oferujących satysfakcję na żądanie, bez konieczności sięgania po budzącą odrazę męskość. Skoro zabawka sprosta zwierzęcym chuciom, zapewniając samcom kopulacyjne minimum, masowa podaż wyzwoli kobiety z niewoli popędów.
Rewolucyjna frakcja dostrzegała ryzyko. Robot, wsparty sztuczną inteligencją, spełniający najzuchwalsze fantazję erotyczne, uwolni samców od presji pożądania. Zawsze dostępny, sterowany aplikacją, nauczony uległości, stanowiłby zagrożenie dla kobiecej dominacji w sferze seksualności. Dalekowzrocznym rozwiązaniem byłaby całkowita delegalizacja sprzętu. Pełna kontrola orgazmów, restrykcyjne prawo i ograniczona podaż stosunków rzuci na kolana „twardzieli”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz