środa, 31 stycznia 2018

Sterem i okrętem.

Na samym dnie galerii handlowej - market spożywczy, a w nim terrorysta podstarzały i troszkę zaniedbany. Rozgląda się nerwowo dookoła, czy młode kasjerki, albo ochrona na rencie skwapliwie kuponem odcinanej każdego miesiąca nie kontroluje jego operacji pośród owoców i warzyw. A on… na lewą dłoń nawijał pięściarską rękawicę z woreczków jednorazowych, jakby wełnę w kłębki zwijał. Śmiałem się serdecznie, bo przecież mógł schować w mgnieniu oka cały motek worków do kieszeni kurtki, a nie wygłupiać się w przewijanie nieskończonej rolki poliuretanowej. Śmiałem się tak wyraźnie, że inny staruszek po trzykroć szukał na mojej orbicie powodów sprawiających mi tę żywiołową radość, ale nie odnalazł. Nie pomogłem mu (być może złośliwie), lecz szedłem dalej napędzony ową radością. Jakaś pani młodziutka i kruchutka szła zbyt wolno, żebym jej nie wyprzedził, co uczyniłem mimochodem, a przecież miała za duże okulary i w szkielecie zbyt masywnym na tak drobne ciało. Ktoś nad dymiącym talerzem makaronu udawał, że pilnie pracuje, tłustymi paluchami bębniąc w klawiaturę laptopa, inny gazetą podzielił przestrzeń i odciął się od talerza gulaszu, żeby  ów stężał odrobinę. A potem, to już zupełnie rozrzutnie śmiałem się do ludzi, bo wiosna we mnie kwitła bezpodstawnie, bez żadnego usprawiedliwienia, czy choćby poszlaki dowolnie naciąganej. Starsza pani w kapeluszu grała romanse na akordeon (zabytkowa guzikówka, nie byle co z dyskontu) i smutne było bardzo, że to ona była najbardziej wzruszona, bo otoczenie przeżuwało plastik z Mc Donalda, albo dzieliło się beznadzieją za pośrednictwem telefonów komórkowych. Kolarz w pomarańczowym odblasku dotrzymywał tempa samochodom, a twarz ukrył za anty-smogową maską w tak ostrej żółci, że niektórzy spośród kierowców ściągali nogę z gazu podejrzewając sygnalizację nieprzychylną. Schowałem się w tej codzienności i dobrze było mi z anonimowością, z brakiem zauważenia, z nieistotnością, kiedy słońce zaczęło liczyć granitowe kosteczki poukładane w liście miłorzębu ogonkami wskazujące drogę do ratusza. Poeta zieleniał monotonnie, jak czyni to od dawna, więc nikogo nie zaintrygował nawet. Kwiaciarki traciły głos na przeciągu tkwiąc bezustannie. Ja ciąłem Miasto trawersem bezładnym i chaotycznym podglądając mozół żurawi nim nowy gabaryt znów ukradnie fragment widnokręgu. Patrzyłem dookólnie, niespiesznie, bo przecież sam dla siebie byłem uzasadnieniem.

24 komentarze:

  1. Widocznie zaoszczędzić chce na woreczkach śniadaniowych lub workach na śmieci:-)
    Wiosna także na Twoim blogu i fajnie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grunt, że w naturze jest - blog łatwo dostosować do zewnętrza.

      Usuń
  2. Boskie bracie. Uwielbiam obserwować ludzi w różnych sytuacjach, będąc incognito:)
    Pozdrawiam
    https://zolza73.blogspot.com/
    https://mrocznastrefa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja generalnie jestem wyłącznie incognito - można inaczej?

      Usuń
  3. Mówisz o wiośnie, a tu jeszcze nam zmrozi, nawet tę wewnętrzną radość zetnie mrozem.
    Ty sobie wyobrażasz -20 stopni? Mam nadzieję, że mróz mojej wiosny nie tknie nawet oddechem ;)
    A jak będzie z Twoją? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam bardzo pojemną wyobraźnię i wyobrażam sobie znacznie więcej niż jakieś mizerne dwadzieścia stopni.
      a wiosnę w sobie niosłem dzisiaj - wciąż ma się dobrze.

      Usuń
  4. A mnie interesuje, jaki to poeta tak systematycznie zielenieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. on tu na zsyłkę został zesłany, bo nie chcieli go nigdzie.
      hrabia Fredro siedzi sobie grzecznie i nie narzeka nawet na gołębie, ale szczęśliwy, to chyba nie jest.

      Usuń
    2. E tam. U nas Kościuszko optakany i daje radę jakoś...

      Usuń
    3. deszcze czasami opłuczą

      Usuń
    4. to i tak mniej żrące od nawozu ptasiego

      Usuń
    5. Myślisz, że żre? Trochę się nie znam na ptasich nawozach...

      Usuń
    6. nawet bardzo.
      ptasie guano musi wietrzeć długo, żeby się nadawało do nawożenia, albo się rozcieńcza do absurdu

      Usuń
    7. Oto, co znaczy wszechstronne wykształcenie!

      Usuń
    8. kwestia nazwy - można powiedzieć "gówniana sprawa" i już tak dobrze nie wygląda

      Usuń
  5. Ładne... I działa na wyobrażnię moją ta wiosna Twoja. U mnie szarobura słota za oknem nie pozwala na obserwacje incognito w terenie, choć we mnie energia jakaś radosna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można - wiele nie trzeba, żeby z domu wyjść i pośród ludzi chwilkę jedną - taką w sam raz na zauważenie.

      Usuń
  6. no musiał być jakiś szczególny powód zwiośnienia w styczniu.
    czy to faktycznie taki tylko przypływ mimochodny...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciepło było i słońce wyszło. bardzo szczególny powód.

      Usuń
  7. Witaj, Oko.

    Właściwie - powody nie są najistotniejsze:)
    Ważne, by było "do duszy":):

    "Zielony błysk! Strzeliły drzewa.
    Bielmo śniegu spadło mi z oczu:
    wiosna! Wyrosła mi nad głowę."
    ("Wiosna 1941" Julian Przyboś)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakieś ślady wiosny są, chociaż częściej szaro-buro. Nasz wieszcz musi znosić zbyt bliskie kontakty z gołębiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasz?...
      musi?...
      mijamy się przy hrabiowskiej patynie?

      Usuń