czwartek, 7 sierpnia 2025

Kucharki z barki wzięły karki na barki i miarki siarki do czarki zaniosły do arki.

 

    Słońce zwietrzyło już sensacyjną wieść, jakobym wracał w pielesze, więc postanowiło od jutra spalić tych, co nie wracają. I dobrze im tak. Ja? Nie narzekam. Poszedłem zobaczyć, jak słońce przeszywa co pulchniejsze chmury, jak latające patyki zbierają się w sznury, by w zgodzie z nieśmiertelną pieśnią „w locie splątać się”. Na plaży dzieci mieszanych małżeństw, albo czeskie, względnie niemieckie, bez różnicy – każde z zapałem przelewało morze gdzie indziej, a że efekt był mizerny, zatrudniali dorosłych, jako wsparcie logistyczne.


    Ktoś wybudował na brzegu rozległą fortecę, inny basen ciut mniejszy od olimpijskiego, trzeci poświęcił pokłady talentu, by skomponować żółwia olbrzymiego i syrenę w 3D i muszę oddać artyście, że kurs medycyny estetycznej opanował w stopniu więcej niż celującym, gdyż jego syrenka celowała w niebo parą piersi tak dorodnych, że obezwładniających nastoletnie, pryszczate pyszczki przyszłych gwiazd kosza, czy siatkówki, a dziewczęta wolały nie porównywać się z syrenką, żeby nie wpaść w kompleksy.


    Woda, jak falowała, kiedym przyjechał, tak wciąż faluje. Nic to morze się nie uczy, wciąż powiela te same ruchy, jak jakiś automat. A temperatura wody wystarcza, by schłodzić piwko nie angażując drogich obecnie zasobów energetycznych. Parki fotografowały się na tle braku zachodu słońca, młode mamy pilnowały nie tylko swoich pociech, pani w dresie i polarze siedziała na leżaczku i czytała książkę. Żeby wiśniowe lakierki nie przeszkadzały jej w lekturze, zsunęła je z nóg, pozostając w wełnianych skarpetach.

2 komentarze:

  1. Czytam to i od razu czuję, że sól w powietrzu i lekki trzask popękanej skóry na karku. Żadnych wielkich uniesień, tylko to, co trzeba: dziecko kopie dół, dorosły ma nadzieję, że nikt go nie poprosi o pomoc, piersi z piasku narysowane jak należy w proporcji do oczekiwań rynku. Tekst mógłby być kartką z notatnika plażowego sceptyka, który niby obserwuje, ale i tak nie wierzy, że coś się zmieni. I może dobrze. Wszystko jest dokładnie tam, gdzie miało być: piwo, skarpety, nieudane zachody. a morze? Morze nadal nie ogarnia, że mogłoby zaskoczyć. Jak zawsze, nie zawodzi w swoim braku ambicji. Lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och! miło, że jesteś.
      ale piersi nie były rysowane. ktoś je skrupulatnie ulepił, dłońmi pełnymi niespełnień, pragnień i nadziei. rzeźby leżały bezpiecznie poza zasięgiem dziennych fal i wyraźnie wznosiły się nad poziom morza. reszta się zgadza.
      lubię, kiedy wszystko jest na miejscu, nawet, kiedy to miejsce dziwi mnie, że jest właśnie takim.

      Usuń