Wróble nieco zaspały i obudził je dopiero przelatujący samolot. Rwetes i szamotanina ogarnęły klon wystrzyżony w kulkę. Zakipiało we wnętrzu, rozćwierkało się, gdy szukany był winny zaniedbań, emocje nie gasły.
Księżycowa Dziewczyna szła na przystanek sprężystym krokiem i cała zdawała się być zbudowana z kauczuku. Damę z nieodległej wioski podrzucił, jak zwykle, dżentelmen firmowym busem. Niskopienna kobieta w czerni kokietowała bladą łydką zerkającą spod rozcięcia. Dziewczyna o dłoniach zajętych komunikacją społeczną udami ściskała niepotrzebną na razie kurtkę.
Autobus donikąd, powołany na chwałę magistratu wiózł dzisiaj dwie osobne istoty. Ten, którym zamierzałem jechać pojawił się wyjątkowo pusty i mknął do celu szybciej niż zwykle. Kobiety, nawet te bez świadomości mojego istnienia usiłują mnie zbałamucić i nic na to nie poradzę, że wyglądają jak pokusa o niesłabnącej sile rażenia. Klan kloszardów raczy się porannym piwkiem, a radość malująca się na twarzach rozjaśnia szarość pejzażu. Wokół dworca krążą dziewczęta w strojach robiących co tylko się da, by podkreślić damskie walory pełne łuków i krzywizn. A ja, jak co dzień zastanawiam się, nad wyborem obuwia do sukienek. Naprawdę muszą to być kozaki, glany, trampki? Nie ma lekkich pantofli? Sandałów? Niekoniecznie wysoki obcas, zapewniający elegancję kosztem zdrowia.
Łowcy spokoju zarzucili przynęty nieopodal mostu i czekają, aż się im spełni. Młoda paulownia podsiadła pomnik przypominający pobazgraną kartkę w kratkę. Zielonowłosa, w asyście błękitnowłośnej – w pakiecie przypominały Kajka i Kokosza – to taki socjalistyczny Asterix i Obelix. Kobieta śmiało mogłaby uprawiać koszykówkę, jednak zamiast sportowego obuwia włożyła szpilki, przez co nosem rozszczepiała chmury, a włosami łaskotała po piętach aniołki.
No i całe miasto złożyło się w jeden obraz pełen ruchu, dźwięków i sprzeczności. Autobusy donikąd, ludzie jak figury w teatrze codzienności, każdy z własnym rytmem, własnym ciężarem i pułapkami spojrzeń. A ja stoję obok, próbując złapać oddech między szpilkami a glanami, między spokojem mostu a rwetesem kloszardów, i myślę, że czasem to właśnie te drobne wybory, obuwie, gest, spojrzenie, nadają sens całemu chaosowi.
OdpowiedzUsuńo ile w ogóle chaos ma sens. bo to też nigdzie nie zostało powiedziane.
UsuńPaulownia - to jest jakaś roślina, tak?
OdpowiedzUsuńNie będę krył, że wielką słabość żywię do Księżycowej Dziewczyny. :)
rozumiem. Paulownia, to drzewo egzotyczne, za pomocą modyfikacji genetycznej dało początek oxytree - drzewu tlenowemu. szybko rośnie i dużo oddaje.
Usuńsłabości czynią Cię człowiekiem.
Wróble ćwierkają,
OdpowiedzUsuńże politycy polegają na spolegliwych policjantach...
A samoloty spadają...
i winnych ni ma?
tragedia!
małe dramaty można rozwikłać. wielkim ciężko sprostać.
UsuńTaak...
Usuńornitologicznie
z gniazda na oxytree patrząc
wikłacze mają pełne dzioby roboty...
dać im więcej tlenu a uwierzą, że są orłoniami gamonie...
a niech tam. mogą być kim zechcą - przynajmniej tak nauczyli by je współcześni psychiatrzy, twierdzący np, że płeć jest kwestią wyboru.
Usuńodwrotnie od biologów, ale
Usuńco tam fizjologia...
taka paulownia, więcej daje niż pobiera
dla biologów insekt inwazyjny, a dla psychiatry drzew dewiant, ale wyjątkowo wydajny tlenowo, czyli pożyteczny?
i nie ma o co drzeć ła... szat...
albo Orłoń-bajkopisarz znamienity, a dla ornitologa ...
Aha, można fotografować, wróble, czaple, obojętnie czy siedzą na płocie, czy na samolocie...
nota bene
gaśnicowy
dzięki, ale fotografią się nie zajmuję i raczej nie zmierzam w tę stronę.
Usuńmożna również lornetkować bez obawy...
Usuńi tu takie spostrzeżenie, szopy pracze grasują już na dobre
bądźmy czujni!
bądźmy zatem.
Usuńriplej.
OdpowiedzUsuń