poniedziałek, 19 listopada 2018

Danina.


Salę wypełniał szmer. Typowy, przewidywalny szum, o różnym natężeniu, zależnym od emocji rozmawiających, albo od poruszanego tematu. Dopóki sztab generalny nie wejdzie na salę będzie tak, jak za każdym razem. Przepychanki towarzyskie, ploteczki i otwieranie napojów, żeby w kompletnej ciszy obrad gaz nie syknął złowieszczo pod badawczym wzrokiem prelegenta najwyższej rangi.

Zamknąłem oczy, bo pora nieludzka na zwoływanie posiedzenia. A za chwilę dotrą jeszcze reporterzy i redaktorzy zaproszeni w sposób, któremu żaden nie śmie odmówić. I będą się kotłować na galeriach, w tylnych rzędach, chociaż dostaną autoryzowane sprawozdania wraz z treścią wypowiedzi i nagraniami wideo zanim stąd wyjdą. Oni będą szukać drugiego dna w twarzach, pochyleniu sylwetek, w kolorze krawatów nawet dopatrywać się będą opozycji, animozji, czy sojuszów zawartych na chwilę, lecz starannie ukrywanych. Ale wytyczne z posiedzenia jak zwykle będą precyzyjnie określać granice „wolności słowa”. Niechby tylko któryś spróbował dotknąć tych granic od zewnątrz…

Kiedy szykowałem się do wyjścia, zdążyłem pobieżnie przejrzeć najświeższe wiadomości. Znów bandy terroryzują przedmieścia. Kradną energię nawet w biały dzień i posuwają się już do rozwiązań ostatecznych. Kradną sto procent. I to masowo Są zbyt słabi, żeby zaatakować żywiciela jednoosobowo, gdyż z szacunków służb specjalnych wynika, że dysponują mocą na poziomie 30% normy. Zombie. Żywe trupy, które atakują masą i bezwładnością zbiorową potrafią powalić nawet jednostki w pełni naładowane. Wystarczy, że obalą nieszczęśnika, a już im się nie wymknie – doprowadzą do gwałtu. Rozszarpią odzież ochronną, i zbiorowym wysiłkiem zgwałcą, wysysając tyle, ile zdołają. Ofiara nie ma szansy. Bez względu na płeć, wyszkolenie i stan zapasów energetycznych. Do tej pory zostawiali ofierze 10%, żeby mogła się zregenerować. Ale to już chyba historia…

- Chwasty! Powinno się ich wystrzelać - otrząsnąłem się na samą myśl, że to ja mógłbym przechodzić ulicą i zostać zaatakowanym przez stado Zombie – Ale nie wolno. Wszystko przez tę wojnę z Południem. Teraz armii potrzebny jest każdy dżul. Policja ich łapie i trafiają do więzień, gdzie trzyma się ich na skraju funkcjonalności. Ponoć każdego dnia odsysane są napływy energii i zostawia się im 2% powyżej stanu krytycznego. Przy takim wyeksploatowaniu mogą wyłącznie trwać. Leżeć i trwać, aż nie wzmocnią się. A to nie nastąpi, bo ich już nikt z maszyn nie zdejmuje. Permanentny gwałt, gdy tylko czujniki wykryją koncentrację zasobów powyżej plus pięć. Cały margines spijany jest do koncentratorów i transferowany zgodnie z zaleceniami odgórnymi.

Okropne życie – nie sposób było pozbyć się wrażenia, że śmierć jest rozwiązaniem bardziej humanitarnym, ale też ich czyny nie zasługują na humanitaryzm. Zbiorowy gwałt ze skutkiem śmiertelnym. Z premedytacją. Recydywiści pokutują nie mając wystarczająco dużo sił, żeby choć okiem mrugnąć. Podłączeni do maszyn zasilają je, a nadwyżki są agregowane na potrzeby szpitala. Podobno…

Przypomniałem sobie ostatnie przedstawienie na użytek społeczeństwa. Mieliśmy zbiorowo dać przykład poświęcenia na rzecz wyścigu zbrojeń i w trakcie posiedzenia, pod okiem kamer każdy, łącznie ze sztabem generalnym dobrowolnie oddał 10% zasobów na rzecz Ministerstwa Wojny. Później wyproszono dziennikarzy pod pozorem, że muszą się zregenerować, bo od nich też zostały pobrane darowizny energetyczne. Nie mieli jak się wykpić, bez uszczerbku na karierze. Kiedy wyszli w nagrodę za posłuszeństwo i karność każdy z nas otrzymał pięciokrotność tego, co oddał. Pamiętam radość mojej kobiety, kiedy wróciłem z bonusowym pakietem i mogliśmy…

Dawno nie pamiętam takiego seksu. Mogłem pozwolić sobie na rozrzutność, mogłem ją dokarmić, mogliśmy przelewać nadwyżkowe 40% mocy w obie strony. Szaleństwo. Pożarliśmy własną zachłannością cały bonus w jeden dzień zaledwie. Ale jaki to był dzień… Nawet teraz rumieńce wychodzą mi na twarz, a czoło pot rosi. Niech się wreszcie skończy ta wojna, żeby można było odbudować zasoby energetyczne i pozwolić sobie na podobną rozpustę częściej.

Po pokazowym oddaniu energii przez administrację szpitale i punkty mobilne pracowały wytrwale. Motywacja i patriotyzm opanowały prostych ludzi, którzy sami deklarowali więcej, niż ich było stać. Niemal na skraj odporności co bardziej zagorzali się posuwali. Na skraj tego, co jest codziennością dla Zombie…

Dźwięki ucichły, a ja nie zauważyłem kiedy. Widocznie zbyt głęboko zanurzyłem się w siebie. Za dużo myślę. Zdecydowanie. Zamiast cieszyć się względną swobodą i bliskością dostępu do zasobów. Przecież… Nie cierpiałem głodu, a w ekstremalnych sytuacjach miałem zapewnioną ministerialną hospitalizację. Nigdy nie zejdę poniżej 50% zasobów. Rząd na to nie pozwoli, bo jestem potrzebny. Wytrząsnąłem z siebie zadumę i resztki snu. Sztab stał już na podium w pełnym składzie. Wokół stołu konferencyjnego kumulowała się cisza tak gęsta, że szczęk blokad zamków do drzwi wejściowych wydawał się wyładowaniem elektrycznym na poziomie kilowatów. Weszli pretorianie. Uzbrojeni, opancerzeni i tak naładowani energią, że niemal kipiała im z oczu. Zamarłem , a oni tylko czekali na domniemanie agresji. Wokół sztabowców stanęli wieńcem gęstym, a reszta zajęła strategiczne miejsca przy drzwiach i oknach. W kompletnym milczeniu na mównicę szedł szef sztabu.

- Zachód, bez wypowiedzenia rozpoczął właśnie wojnę – szef zdawał się być już białowłosym starcem, choć ledwie tydzień temu szczycił się ciemnym jeżem i zuchwałością skina na koncercie – W dotychczasowym tempie dotrą tutaj za ( skrupulatnie zerknął na monitor) jedenaście godzin. Chyba, że Południe dotrze tu pierwsze, albo coś zrobimy. Od was oczekuję daniny na poziomie 75%, a nawet 85% jeśli lekarz uzna to za realne. Powiedziałem oczekuję, bo nie chcę z wami walczyć i marnować zapasów, kiedy Zachód dysponuje znaczącą przewagą. Każdy – powtarzam – KAŻDY, kto nie pełni służby obronnej i strategicznych funkcji związanych z obsługą wojen zostanie pozbawiony wszystkiego, czym dysponuje. Cywile bez względu na płeć i wiek, a nawet turyści zostaną dobrowolnie, lub przymusowo pozbawieni zasobów energetycznych… Przepraszam. Żeby być precyzyjnym, to się już dzieje od kilku dni, bo wtedy doszły nas pierwsze wieści o planach inwazji. Jeżeli ktoś słuchał porannych wiadomości, to zapewne słyszał o eskalacji gwałtów. Nocami Pretorianie rozpoczęli magazynowanie energii na wielką skalę. Obecnie, na wolności, nie ma już jednego Zombie, a doniesienia publiczne były fabrykowane. Każdy jest teraz bateryjką, której niewiele brakuje, żeby przejść w stan spoczynku i stać się biologiczną masą. Jeśli będzie potrzeba… Zużyjemy te baterie do końca! Każdy więzień, oportunista i chwast wesprze po raz ostatni trud wojny!

- Chwast! – pomyślałem – On powiedział chwast, jak ja myślałem o Zombie… A skoro ich nie ma od tygodnia, więc kto okradał ulice? Kto śmiertelnie gwałcił prawych obywateli? Obiecuje mi teraz 75% tak? I ja mam uwierzyć, że za dziesięć godzin z tych jedenastu brakujących do szturmu na siedzibę władz nie stanę się chwastem? Mięsem, które trzeba będzie poświęcić na ołtarzu kampanii? Ostatni szaniec, żeby sztab zdołał odfrunąć w aureoli lekarzy i Pretorian? Na pewno maja jakąś bazę. Azyl bezpieczny i odległy od frontu. Przecież administracja musiała kamuflować wycieki finansowe zbyt pokaźne, jak na prywatne potrzeby skorumpowanej arystokracji rządowej. Zapewne budowali prywatny raj…

Zerknąłem na podium. Uśmiech wodza ociekał uprzejmością zdecydowaną, może nawet cyniczną. W pobliże podium podjechał wózek z aparaturą poboru mocy… Szef otwartą dłonią zachęcająco wskazał na siedzących i lekarza, za plecami rozległ się zdyscyplinowany trzask zbiorowo zwalnianych bezpieczników broni automatycznej:

- Panowie… Zapraszamy…

8 komentarzy:

  1. przed zombie ciężko się ukryć niestety, przed szalonym szefem również

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy w IV RP:) PS. Pisz scenariusze, powiadam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to miała być przyszłość, a nie teraźniejszość...

      Usuń
    2. Taka właśnie przyszłość właśnie nas czeka. Niestety, gdyż IV jakoś nie chce zdechnąć.

      Usuń
    3. znaczy - podejrzewasz mnie o talenty na kształt Lema, czy Ossowieckiego?

      Usuń
  3. Może być, że do tego dojdzie. Kasa przestanie im wystarczać i z energii też zaczną okradać!

    OdpowiedzUsuń