poniedziałek, 26 listopada 2018

Mężczyźni mojego życia.


Pierwszy był ojciec. Na pewno był pierwszy. Mama nie pozwoliłaby, żeby pierwszy był ktoś inny. Tata nie mógł się doczekać. Nie… Nie mnie, ale chwili, kiedy przestanę przeszkadzać i zmieniać matkę w ponton. Mama prosiła, żeby był cierpliwy, żeby poczekał, ale on miał potrzeby. Prawo miał i był silny. Mama płakała, ale nie miała komu się poskarżyć, ani dokąd uciec. A kiedy wreszcie zaczęłam gryźć jej piersi szukając pokarmu – płakała. Piersi miała pogryzione nie tylko przeze mnie – ojciec gryzł je wcześniej i chyba mocniej. Byłam lalką. Tą najbrzydszą pośród innych i hałaśliwą. Swoje uczucia manifestował drewnianymi łapskami i głosem, którym mógłby zamrozić Saharę. Na szczęście niedługo, bo kiedy mama urodziła chłopca zapomniał o mnie zupełnie. Odsuwał mnie na bok, jak zużytego pampersa i patrzył na syna, jakby czekał, kiedy wyjdą na boisko pograć w piłkę, albo naprawiać motor przed weekendową wyprawą w nieznane. Brat mógł mu naszczać na wyjściową koszulę, a mi nie miało prawa odbić się po jedzeniu. Brat płakał pieśniami patriotycznymi wprost z trybun, a ja byłam żałosnym, skamlącym kundlem. O ile w ogóle byłam, bo to nie do końca jasne. Syna nigdy, ale mnie czasami wyjmował z matczynych rąk, żeby wziąć matkę gwałtownym, szybkim aktem. Płakałyśmy obie, kiedy on wrzeszczał egoistyczne spełnienie. Wtedy nie wiedziałam, bo matka długo nie chciała mówić. Może nawet zapomniała, jak się mówi? Była najcichszą z kobiet, jakie znałam. Zawsze na miejscu, zawsze służyła pomocą… Ojcu służyła również ciałem… Zawsze…

Drugim był brat. Kiedy już klocki przestały go bawić, kiedy boisko i koledzy zdominowali popołudnia a mi urosły piersi… Przyszedł nocą… Nie wiem, jak często przychodził wcześniej, ale tym razem zbudziłam się, bo mi było zimno. Kołdra była zwinięta przy ścianie, a nocna koszula zakrywała mi twarz. Ktoś chrypiał, jakby nie miał sił powietrza złapać, a na mój brzuch spadło parę gorących, lepkich kropel. Zdjęłam z głowy koszulę i w ciemności zobaczyłam oczy brata. Wielkie, wlepione we mnie… Mamrotał coś nieskładnie, że musiał zobaczyć, bo wszyscy koledzy już widzieli i tylko on jeden nie, chociaż ma siostrę w domu i piersi nie powinny być mu obce. Zarzekał się, że pierwszy raz i nigdy więcej, a ja czułam jak mi krzepną na brzuchu jego kłamstwa. Zagroziłam, że powiem mamie, jeśli komukolwiek wspomni i klęczał przy mnie, że dotrzyma słowa. Uwierzyłam… Zacisnęłam zęby i nie powiedziałam nikomu. Bałam się spać. Już wtedy noc zdawała się być wrogiem i moim piekłem. Słyszałam, jak brat charczy spełnienia każdej kolejnej, samotnej nocy nastolatka. Bez wyjątku, nawet w święta, kiedy przyjechał brat ojca z rodziną i musieliśmy odstąpić łóżka wujostwu. Spaliśmy w kuchni na materacach, a on charczał mi wprost do uszu. Do duszy mi charczał nie podejrzewając nawet, że sen mnie opuścił i modlę się o dzień tak długo, aż wreszcie przyjdzie.

Potem… Potem było ich trzech. Brat MUSIAŁ się w klasie pochwalić, a oni… Pewnie tylko się przechwalali wcześniej, i teraz było im wstyd, że nie wiedzą jak wygląda kobiece ciało. Na jakiejś szkolnej dyskotece jeden, który wydawał się sympatyczny podszedł do mnie, pogadał, a później zaproponował, że odpoczniemy chwilę, a on mi coś pokaże na szkolnym boisku. Zmierzchało i pierwsze uliczne lampy zaczynały mrugać, gdy wychodziliśmy. Krzyczałam, kiedy mnie rozbierali, a oni się śmiali. Tego dotyku zapomnieć nie umiem. A najgłośniej śmiał się ten miły… aż nagle zacharczał. Znałam ten dźwięk. Brat nocami charczał podobnie. A ten, trzymając łapę między moimi nogami zacharczał i na spodniach rosła mu plama. Koledzy śmiali się z niego, a on uderzył mnie w twarz i rzucił wulgarną uwagę, że to przeze mnie się śmieją nim uciekł do domu. Ja też uciekłam, bo dwaj pozostali stracili na szczęście apetyt poznawczy. Zamknęłam się w łazience i w spazmach cięłam włosy. Na krótko. Bardzo krótko. I kolczyki wrzuciłam do sedesu. Ostatnie w życiu. A potem wzięłam bandaż elastyczny i owinęłam mocno wokół piersi, żeby je spłaszczyć. Chciałam się ich pozbyć, ale nie miałam odwagi pójść do lekarza, żeby mi je wyciął. I nie chciałam martwić mamy, która miała i tak za dużo zmartwień.

Od tamtej pory chodziłam zabandażowana, jakbym miała niegojącą się ranę na klatce piersiowej. Spodnie szerokie, w panterkę, z pasem wymyślnie zapinanym, żeby było trudno rozpiąć. Sama klęłam, kiedy szarpałam się z nim w toalecie… Do tego góra, która kryła kształt sprawiając wrażenie wora pokutnego. Bransoletki, szminki, kredki… Tamtej nocy, resztką odwagi wyszłam wyrzucić śmieci… Jedna błyskotka mi została, ale trzymam ją w szkatułce. Łańcuszek od mamy. Ze świecącą łzą jakiegoś kamyka. Przez miasto chodziłam ukradkiem. Szybko i rozglądając się na boki ze strachem. Nie pomogło. Pan szósty chwycił mnie za włosy. Dla niego nie były za krótkie. Ciągnął mnie w krzaki, jak psa schwytanego za grzbiet. Niemal mnie uniósł na moich włosach, a mnie strach tak sparaliżował, że nie umiałam nawet oddychać. Strach z moczem próbował przytrzymać się ziemi, kiedy pan szósty rzucił mnie na trawę i nogą nadepnął, żebym nie uciekła, kiedy rozpinał rozporek i nóż otwierał. Nie walczył z paskiem – rozciął spodnie jednym energicznym szarpnięciem i nie przeszkadzała mu moja krew mieszająca się z moczem. Pokazał mi ten nóż i trzymał go przed moimi oczami, kiedy zabierał mi dziewictwo. Nie oddychałam. Patrzyłam, jak mnie zabija, jak klepie po twarzy, kiedy skończył. Patrzyłam martwymi oczyma, jak się ubiera i chowa nóż. Patrzyłam, jak noc podchodzi do mnie i spogląda ciekawie. Przed nią też nie umiałam się bronić, więc korzystała z mojej bezwładności zaspokajała swoją ciekawość.

Na nieszczęście dwie pielęgniarki wracały z dyżuru i niepojętym zrządzeniem losu mnie znalazły. W szpitalu uczyli mnie oddychać. Poskładali fizyczność, lecz głowy poskładać nie umieli. Mama była tylko raz… Nie dała rady przyjść ponownie. Umarła. Serce nie wytrzymało. Tata i brat nie widzieli powodu, żeby marnować czas dla mnie, więc leżałam zgwałcona i porzucona gapiąc się w sufit. Ojciec wytłumaczył bratu, że to moja wina. Mogłam tyłkiem nie kręcić i nie kusić losu zerkając na facetów. Akurat trwały jakieś mistrzostwa, więc chipsy i piwko były ważniejsze. Wiadomo – nasi grali i przed wyjazdem głosili buńczuczne zapowiedzi, jak świat zawojują. Trzeba obejrzeć koniecznie. I flagę na policzku i pieśni lejące się z otwartych okien. Do szpitala też dopłynęły te pieśni. Podobno. Tym razem już psychiatrycznego, bo fizycznie byłam zdrowa. Może leżałabym tam do końca świata, ale po pogrzebie mamy odwiedziła mnie babcia. Sama ledwie żywa, ale podpisała deklarację i zabrała do siebie. Na drugi koniec świata. Na wieś, do domu w którym żyła sama jak palec. Byłam martwa, chociaż ciepłota nie opuszczała mojego ciała. Tylko nocami tężało mi ciało. Snów nie miewałam, bo nie spałam. Nie umiałam spać, bo trudno o sen, kiedy strach potrafi moczem wypłynąć z pękniętego ciała. Powinnam nosić pampersa, tak często się zdarzało.

Babcia woziła mnie regularnie do lekarza, żeby mnie przywrócili życiu. Wyprowadzała mnie przed dom, abym pośród drzew owocowych, pośród śpiewu ptaków przypomniała sobie inne uczucia niż strach, a ja nie umiałam. Czy jadłam? Nie wiem… Chyba jadłam, bo babcia nie pozwoliłaby mi umrzeć z głodu. Któregoś razu lekarz skierował mnie na badania. Kompleksowe. Szukał, choć nie miał nadziei, że znajdzie. Ale próbował, co mu się chwali. Może miał dość utyskiwania babci, że tyle lat się uczył i nie potrafi kobiecie pomóc. Że ma narzędzia i leki, a nie potrafi mnie na nogi postawić. Więc kazał zrobić wszystkie możliwe badania, żeby wykryć w moim ciele defekt, choć wiedział że głowa choruje i jest poza tym światem całkiem. Że żyje w otępieniu i strach trzyma ją na smyczy tak krótkiej, że nawet oddechu brakuje. Lekarze obracali mną na wszystkie strony, jak manekinem. Wkładali place, wzierniki, stosowali sondy, kamery, podłączali do maszyn skomplikowanych bardziej niż ludzki mózg. Mnie podłączali. A ja patrzyłam wzrokiem podobnym do wygasłych monitorów lampowych telewizorów. Przy którymś badaniu pani doktor zdjęła okulary i popatrzyła na mnie z napięciem. Musiało być naprawdę wielkie, bo nawet ja je zauważyłam i odwróciłam do niej twarz. Nie uwagę, ale twarz, żeby mogła się napatrzeć, skoro jej tak zależało. Ona patrzyła, jakby wzrokiem chciała przeczytać książkę w duszy zapisaną i bardzo powoli, cichym głosem powiedziała:

- Powinna się pani lepiej odżywiać, żeby syn urodził się zdrowy…

29 komentarzy:

  1. Noc boli najbardziej, odebranych gwiazd nie zwróci nikt, połamana dusza nigdy się nie zrośnie - będzie szeptać wciąż. Pozostanie owoc na otarcie łez w głowie, bo serca nie ma już dawno.
    Jest na ten temat piękna książka pt. "Ono" Doroty Terakowskiej - polecam.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem, czy chcę czytać. od samego wymyślania zrobiło się tak smutno, ze niebo spochmurniało, choć jego rzecz nie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotyczy - zostało komuś odebrane, więc straciło czyjąś beztroską wiarę w nie.

      Usuń
    2. pani z mojej wyobraźni? to wystarcza niebu do lamentów? może trzeba być ostrożniejszym w eksploatacji wyobraźni.

      Usuń
    3. Czyżby treść opowiadania była formą pokuty? ;-)

      Usuń
    4. widzę, że kobiecy brak zaufania do męskiej części człowieczeństwa jest większy niż sądziłem w najśmielszych snach.
      nie. to nie pokuta, ani spowiedź.
      temat moim zdaniem do żartów absolutnie się nie nadaje i jakiekolwiek uśmieszki są co najmniej niesmaczne.

      Usuń
  3. Nie... nie trać swojej odwagi mówienia o tym co często przemilczane z tak błahego powodu. Byłaby szkoda - bo potrafisz zmuszać do myślenia o niewygodnym. To cenna umiejętność w dzisiejszym świecie - choć wywołuje w głowie dźwięk styropianu trącego o szkło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałem komentarze przy "Pokucie". obrzydliwości na świecie nie brakuje. gdyby jej pokazanie mogło uleczyć, naprawić, zmienić cokolwiek, to byłaby wartość. a tak, to tylko mżawka i przerażenie.

      Usuń
    2. Są sprawy, o których ofiary nie powiedzą. Bądź więc ich głosem - może poruszysz czyjeś sumienie.

      Usuń
    3. może się okaże, czy się stało.

      Usuń
  4. Tak prawdziwie, że aż ponuro na duszy.Takie historie zdarzają się nadal i ciągle zbyt często.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kobiety mówią coraz głośniej i wyraźniej. może coś się zmieni.

      Usuń
  5. ..za mocno przeżywam takie teksty, nie pomaga nawet świadomość,że to Twoja wyobraźnia.. nie umniejsza to mojej empatii.. wstrząśnięta jestem, bo zdaję sobie sprawę z tego, że takie rzeczy zdarzają naprawdę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie w każdym tekście jestem błaznem. nie chcę się ograniczać w żaden sposób. nawet, kiedy boli.
      ktoś powiedział (niestety, znów nie pamiętam kto), że do pisania trzeba przekroczyć ostatnią granicę wstydu. ja wciąż się wstydzę. wciąż wydaje mi się, że za miękko, zbyt słabo, nie do końca. pewnie dwa lata temu nie dałbym rady nacisnąć klawisza "opublikuj". może nawet nie dałbym rady napisać.

      Usuń
    2. ..powiedział to Marek Hłasko : 'Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu; pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka; przynajmniej dla mnie.'
      ..ważne, że piszesz, bo chcesz, bo lubisz.. i .. świetnie Ci to wychodzi.. a Ja tylko zostawiam swoje subiektywne odczucia..

      Usuń
    3. dzięki piękne. Hłasko, to był gość.

      Usuń
  6. Nostalgicznie. Ale czasem tak trzeba.
    Opowieść piękna, powinno się ją opowiadać innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech inni czytają, jeśli zechcą. jak zauważyła AJA - ofiary nie powiedzą. ja wymyślam, ale czy prawdziwie? boję się, że jestem niebezpiecznie blisko prawdziwych dramatów. może nawet przesadziłem z łagodnością.

      Usuń
    2. Jesteś bardzo blisko. Czasami widziałam to w biografiach.
      Szczerość jest piękna. To znaczy, że człowiek stał się silniejszy, że już może o tym mówić.

      Usuń
    3. albo, że nie ma już nikogo, przed kim wstydzić się warto. zbyt oczywiste rozwiązania często bywają mylne.

      Usuń
  7. Oko - dlaczego znowu tak strasznie? Tak boleśnie?
    Dla mnie najpotworniejszą zbrodnią na świecie jest przemoc wobec słabszych. Dotyczy to głównie dzieci i zwierząt. Stawiam je obok siebie, bo mają zadziwiająco wiele podobieństw. Nie skarżą się, poddają się oprawcy, są bezradne. Boją się tak strasznie, że kamienieją ze strachu na samą myśl, że można by o tym komuś powiedzieć. Zawsze będę się zastanawiać, co to za ludzie? Co mają w głowach? To bestie, ale jednak w ludzkim ciele. Ten sam gatunek, co ja i ty. To przerażające. A co gorsze, matki często zdają sobie sprawę, że coś jest nie tak. I NIC NIE ROBIĄ.
    Ile razy coś takiego czytam bądź oglądam zastanawiam się czy taką dziewczynę można wyleczyć? Czy ona kiedykolwiek da się dotknąć mężczyźnie?
    I ten syn... Oko - igrasz z emocjami, jesteś na krawędzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. igram.
      niech każdy wyłowi sobie, co mu się uda.
      sieczki szukać można w komiksach, albo ploteczkach kolorowych gazetek.
      miało zaboleć, a skoro zabolało, to znak, że tekst nie jest najgorszy.

      Usuń
  8. Historia bolesna, ale pięknie napisana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najdziksze w tym wszystkim jest to, że takie rzeczy nie dzieją się w krajach podbitych, w trakcie wojny, w głodującej Afryce, tylko w bogatej Europie. Może u Twoich sąsiadów. u kolegi z pracy.
      dowolna prasówka pełna jest przykładów, ofiar i skarg.

      Usuń
  9. Właściwie to nie wiem co napisać.
    Przerażające - tak to słowo najbardziej pasuje.
    I często prawdziwe - bo i prawdziwe to pewnie było.
    Wyrazy najwyższego uznania za ten tekst.

    Tak się składa, że ja dzsiaj trochę podobnie piszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że nie z własnych "doświadczeń".

      Usuń
  10. Ja nic nie muszę wymyslac. W sąsiedniej wiosce kilka dni temu na światło dzienne wyszła tajemnica tak straszna, że nikt pojąć nie może. 10 dzieci molestowanych przez własnego ojca. Najstarszy ma 12 lat.Wszystko wyszło na jaw, kiedy zaginął w lasach i 3 dni go szukali.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chłopiec, ten najstarszy zaginął, nie ojciec oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niby na wsi wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich i nie da się ukryć.
      natomiast trochę mam kłopot z matematyką dziesięcioro dzieci i najstarsze ma 12 lat? i wszystkie molestowane? ile ma to najmłodsze? 2 lata? to za trudne dla wyobraźni. a uprzedzało powiedzenie, że życie jest bogatsze...

      Usuń