Eskalacja.
Bazgrał po murach, każdej nocy
zuchwalej wybierając cel, a bezkarność wiecznie prowokowała do kolejnych
wyzwań. A kiedy upaćkał nawet święte pomniki i wciąż nie poczuł się sytym,
targnął się z farbą na własne ciało. Później już tylko pazernie rozglądał się
wokół, by zbezcześcić pozostałe.
Stręczycielka.
Wystarczyła jedna rozmowa z tobą, abym
stracił dziewictwo. Wytrwale gwałciłaś mnie brutalnymi słowy, a choć płakałem,
nie przestawałaś, aż stałem się tylko nieczystym kawałkiem mięsa w twoich
wulgarnych ustach. Wyplułaś mnie dopiero wtedy, gdy czystość była jedynie
wspomnieniem.
Strojnisia.
Była spostrzegawcza i błyskawicznie
odkryła, że modne panie stroją się w boa i pawie pióra. Czuła się lepszą, więc
w karnawale założyła na szyję kolię z żywego ptaka. Paw drapał w szyję i
podczas przyjęcia wyjadał co lepsze kąski z talerza, więc kiedy nikt nie
patrzył, dyskretnie skręciła mu kark.
Pobożna.
Mama upierała się, żeby zastanowiła się
nad własnymi predyspozycjami i roztropnie wybrała zawód, pozwalający godziwie
żyć. Inteligencja mamiła zuchwałą sugestią, że dostatek od zawsze tkwił w
grzechu, niczym bakalie w cieście. Aby poznać zbiór dostępnych możliwości, posłusznie
sięgnęła po dekalog.
Zachłanny.
„Pragnę cię, chcę poznać dogłębnie”,
szeptałem ci wprost do ucha i patrzyłem z zachwytem jak twoje ciało mięknie,
poddając się mojej woli. Z rozkoszy zamknęłaś oczy, a ja ostrym nożem
otworzyłem ci brzuch. Smakowałaś obłędnie, gdy krzykiem chwaliliśmy życie, do
szaleństwa eksploatując uległość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz