Świt chwycił mnie w krzepkie objęcia i puścić nie
zamierzał. Wiatr zlizał ze mnie cień snów zapomnianych, a na niczego nie
spodziewającą się brzozę spadło całe stado gawronów udając czarne liście. Dołem
przemykały młodociane czarne madonny wiedzione niechęcią do monotonii
codziennej. Dziewczę z wykupionym pakietem URODA 4.0 ukryło pod farbką piegi, dokleiło
rzęsy - wymiatacze, oczyszczające przedpole z elementów przypadkowych, założyła
szpony dalekiego zasięgu w kolorze „majtkowy róż”, ostrożnie poprawiła biust
oburącz unosząc go na wysokość noska i zwarła pośladki. Niechybny znak, że
horyzont zaszczycił ON. Kark w markowym dresie o rozumie przesłoniętym kapturem
i porośnięty zapasami energii na złe czasy.
Majtkowy róż rozświetlił czerń panoszącą się wokół...
OdpowiedzUsuńlepsze to niż krew z rozprutej nerki...
UsuńHa, ha, ha...Komunikacja niewerbalna ma różne oblicza...Rozwaliły mnie te szpony dalekiego zasięgu...
OdpowiedzUsuństrach wejść w pole rażenia. mimo pozornie nieszkodliwego kolorku.
UsuńRewelacja!😁😁😁😁😁😁
OdpowiedzUsuńmiło że znalazłaś uśmiech.
Usuń