czwartek, 10 listopada 2022

Nim brzask wyzłoci jesień.

Na początku, spod nieświadomych nóg, ucieka mi kos, czarniejszy od otoczenia. Powietrze pachnie jesienią. Zza zasuniętych rolet smużą się ostatnie akty snów. Mijam kobietę od stóp aż po głowę w obowiązkowej czerni. Pachnie cytrusami, co uprawdopodabnia założenie, że mrok jest przedświtem, a nie zmierzchem. Nieco już osiwiały sznaucer wystawia osiedlową zwierzynę unosząc łapę i pewnie wskazuje łup, którego nie potrafię dostrzec – czyżby wystawiał mnie? Na skraju chodnika leży porzucona szczoteczka do zębów – najwyraźniej ktoś był już bardzo spóźniony i doganiał rzeczywistość agregując bieg i higienę w pojedynczy kwant czasu. Humor poprawia mi dziewczyna o długich włosach w kolorze siana. Ubrana w robocze buty i drelichowe spodnie z odblaskami, miarowo maszeruje na budowę, która bez niej straciłaby na wartości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz