czwartek, 3 listopada 2022

Wyprawę czas zacząć.

 

Jeśli ktoś sądzi, że królewski Szpieg płci nieznanej jest osobnikiem z przypadku – myli się dramatycznie. Kiedy tylko skończył rozwieszanie królewskiej mistyfikacji i wkładanie w dworskie usta królewskiego życzenia – ponegocjował z czasem, kapkę się przespał i udał się w drogę powrotną – przez Pola Pasikoników do Bierutowa. I choć droga musiała zająć więcej niż dwa tygodnie wytrawnemu wędrowcowi – sam dzięki kolaboracji z fantazjami Czasu – pokonał w dwa zaledwie popołudnia – resztę czasu przegrywając w pokera z właścicielem owych chwil, zbędnych dla toczenia się nurtu opowieści. Nieskromnie podejrzewał, że delegacja Domu Filozofów do Bierutowa dotrze dwa miesiące po nim, a może nawet pół roku później. Chyba, że pasikoniki wykluczą tych graczy z dalszej rozgrywki i pozostawią plansze dla bardziej wytrawnych graczy.

 

Czytelnik zapoznaje się z półświatem powoli, żeby jej/jego umysł nie stracił zbytnio na wadze, a tym bardziej na równoważni psychicznej. Półświat Króla Leona został ledwie zarysowany. Miasto-stolica i pewna liczba nieznanych wiosek specjalizujących się w dyscyplinach uregulowanych Wieloletnim Programem Korporacyjnego Ładu. Pośród nich znamy raczej pobieżnie Bierutów i wspomniano półgębkiem o górach Krzywego Rogu – które nienachalnie przypomniały o sobie, gdyż wcześniej zostały napiętnowane uwagą przez Bezwzględną Konieczność podwójnym (jak cały ten świat) dekalogiem (wyjątek nie znający żadnej reguły). Poprzez niecierpliwość martwych smoków i chichot stroboskopowy Konieczności, z podwójnego dekalogu ludzkości ostały się dwa przykazania – po jednym na każdy półświatek. A i to zatkniętym tak wysoko, że dotychczas nikt nie pojawił się, aby je odczytać. Historia napomyka, że musi narodzić się ojciec astronomii, który pozna zawartość spękanych tablic czytając je z cienia na słońcu – musi tylko wynaleźć lunetę o wystarczającej przesłonie i mocy oraz oczywiście – nauczyć się czytać.

 

        Czas najwyższy zaopiekować się niewiedzą na temat Pola Pasikoników. Półświatek Króla Leona posiadał mnóstwo nieużytków i zakamarków zapomnianych przez Czas i Historię – zapewne sprawiła to przezorność Bezwzględnej Konieczności, żeby mieć asa w rękawie i zapas na czarną godzinę Armagedonu. W takim nienazwanym miejscu mogą rodzić się bohaterowie i mrzeć mrzonki, a fakty mogą zaginąć bez śladu jak lek na katar. Jednak niektóre z plam na mapie poznania wyrwały się spod jarzma roztargnionej nieco Konieczności i rozbrykały się napędzane smoczym smaganiem. Martwy smok ma wciąż tak silne połączenia nerwowe ze światem psychiki, że jednostkom mniejszego kalibru potrafi przechwycić szyszynkę omijając świadomość nosiciela tak, że nie pozna iż został zaatakowany i opanowany do cna. Martwy smok może pożreć każdą istotę myślącą w promieniu wielu kilometrów od swego martwego ciała, a należy pamiętać że cały świat po którym nieostrożnie stąpa ta opowieść ustanowiony został na dwóch zawziętych mega-ciałach śmiertelnie kopniętych słońcem smoków.

 

Operujące w takich warunkach pasikoniki zmężniały i nabrały mocy, oraz rozmiarów młodego perszerona, z jedną zaledwie różnicą – perszerony do dzisiaj zachwycone są owsem, a pasikoniki już niekoniecznie. Zmutowały i dla zbilansowania życiowej energii rozpoczęły ewolucyjne poszukiwania pokarmu adekwatnego do potrzeb i potwierdzając darwinowską myśl o adaptacji do zmian – stały się drapieżnikami, nie czekając narodzin Darwina. Między innymi dlatego wyprawa do Bierutowa poprzez Pola Pasikoników nie bywa nigdy piknikiem niedzielnym. Pustkowie pocięte tętentem głodnych pasikoników jest miejscem skrajnie nieprzyjaznym i pustym. Po podobnych polach wędrowały niegdyś bizony… Upsss… Przepraszam – będą wędrować bizony, zanim Korporacja ich nie wyrżnie w pień w kilka pracowitych lat nieparzystych.

 

Teraz chyba staje się zrozumiałą danina Szpiega, który poświęcił dwa poranki i dwie noce, aby bez kłopotu dotrzeć do Bierutowa z pomocą Czasu. Zawszeć to lepsze niż negocjować z historią cokół żałobny. Ale. My tu gadu-gadu, a poniedziałek dojrzał jak jabłuszko na południowej gałęzi. Każde, nawet podwójne śniadanie ma swój kres i Śmiałkowie z Domu Filozofów dosiedli właśnie perszeronów napędzanych niskokalorycznym owsem. Mistrz Fran pomachał im niezbyt czystą chusteczką i jeszcze brudniejszymi myślami, a słońce ziewało zmęczone wędrowaniem po zenicie. Kiedy już mieli ruszać, właśnie pomyślało sobie, że nie musi być tak monotonne i mogłoby świecić więcej niż jedną barwą . Na próbę postanowiło korzystając z wieczornej zuchwałości spróbować dubeltowych zestawień rewolucyjnych – zielono-czarną pepitkę i jeszcze detal - drobny akcent dojrzewającej samotnie wiśni. Wieczorami sporo istot staje się odważniejszymi. Eksperyment zmęczył słońce, więc poszło spać bez pożegnania i mycia przepoconych po wędrówce nóg. Dwublask komet rozlewał się toksycznym fioletem po okolicy i wędrowcy skrzętnie i chętnie, zamiast wyruszyć do Bierutowa – schronili się w bezpiecznym cieple udomowionego pokoju Wieży Oświecenia. Poniedziałek minął nadaremnie, wbrew woli Mistrza i szpiegowskiego przekazu dla Króla. Może Szpieg zbyt pochopnie opuścił Stolicę?

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz