Może to deszcz wiszący w powietrzu na
krawędzi decyzji, czy powinien spaść, czy rozejść się po niebie sprawił, że
wypełniłem się melancholią niczym jarmarczny balonik helem. Patrzyłem na
dziewczę o wargach chemicznie czerwonych i zastanawiałem się, czy uroda jest kwestią
maskowania stanu naturalnego, czy można ją domalować, albo podkleić, czy
wybrzuszyć w specjalistycznie gotowym na wszystko zakładzie zaawansowanej
medycyny. I dostrzegam, że najwięcej energii w poprawianiu natury wykazują
kobiety przyszłości. Znaczy panie-na-próbę, które własną kobiecość dopiero
odnajdą, gdy bieżący kalendarz będzie przeszłością.
Zginąłbym niechybnie w natłoku smętków,
gdybym nie zerknął na dachy okolicznych budynków. Kiedyś… Kiedyś siedziałyby na
nich gołębie. A teraz siedzą kamery. Na każdym bez wyjątku. Dla mojego
bezpieczeństwa i bezpieczeństwa moich dzieci – nawet nienarodzone będą pod ochroną.
Łypią na mnie jakoś tak podejrzliwie. Zapewne już przypisały mi paragraf i
zdjęły odciski palców, skan oka, a może nawet w majtki zajrzały i pomierzyły
moje talenty prokreacyjne. W sklepie bez telefonu nie uda się odebrać paczki. Pan
Musk podgląda mnie z tak wysoka, że nie mogę się zrewanżować – za biedny
jestem. I jeśli kiedykolwiek powiem, że jestem sam – będę kłamcą, albo głupcem –
zawsze ktoś patrzy. I nigdy się nie przedstawia.
"czy uroda jest kwestią maskowania stanu naturalnego" Doszedłeś do jakiś wniosków?
OdpowiedzUsuńWłaściwie ludziom nie potrzebne są lustra i to nie tylko kobietom, przeglądają się w oczach innych ludzi, tych na których im bardzo zależy, a ci patrzą najczęściej krytycznie, niektórzy nawet bardzo krytycznie, no i stąd się bierze poprawianie wyglądu, ale nie tylko. Moda!!! Zmienna musi być, bo z tego jest kasa, no więc zmieniają się kanony urody, co sezon musi być inny wygląd... . Młode kobiety najczęściej są najmniej pewne siebie i najbardziej uzależnione od mody.
No cóż żyję przeszło pół wieku i jakoś nigdy nie czułam potrzeby poprawiania swojej urody, ten czas który przeznaczyłabym na upiększanie siebie dedykowałam swoim dziwolągom. Pisząc o upiększaniu mam na myśli powłokę swą cielesną, wygląd twarzy, czyli makijaż. Bo to co na siebie zakładam nie było mi całkowicie obojętne, jednak zawsze preferowałam styl sportowy, bo wygoda była dla mnie najważniejsza.
Na moim podwórku jeszcze na szczęście gołębie na dachach, a nie kamery.
przypatrz się dokładniej. kamery starają się nie rzucać w oczy. jak jaguary schowane w koronach drzew i czyhające na nieświadomego przechodnia.
Usuńnie wiem i nie rozumiem tego malarstwa cielesnego. przecież kiedyś i tak trzeba się z tego rozebrać i stanąć przed kimś ważnym zupełnie nago. chyba łatwiej byłoby zacząć od stanu zbliżonego do prawdy. a nie od kompletnej iluzji.
No właśnie dlatego ja się nie malowałam, wolę być sobą i uważam że naturalny wygląd jest ciekawszy niż ten wypomadowany i bardziej indywidualny, a zamiast tracić czas na makijaż lepiej popracować nad osobowością, jak dla mnie ona dodaje uroku najbardziej.
UsuńMasz rację z tymi kamerami, ale na szczęście gołębie u nas też są, o tej porze roku malowniczo kołują nad głową.
czyli nie jestem taki całkiem pod prąd i prócz mnie komuś jeszcze podoba się rzeczywistość zamiast dzieła rodem z fotoszopu. cudownie - mimo szaroburego pejzażu za oknem.
Usuń