niedziela, 30 października 2022

Ostrzegawczy bełkot.

Żeby nie popaść w skrajną bezmyślność, od czasu do czasu generuję w sobie wątpliwości, a później przy wtórze fanfar rozpędzam chmury niepewności z dumą oprawcy. Nie zawsze się udaje (to oczywiście najłagodniej zawoalowana aluzja nosząca znamiona przyznania się do masowych porażek). Czasami próbuję przerzucić ciężar na zewnątrz i zabić komuś ćwieka, jeśli tylko będzie na tyle nieroztropnym słuchaczem, aby szukać w moim brzęczeniu wartości.

 

Potwierdzając aluzję - przeważnie nie radzę sobie, a otoczenie traktuje mnie jak nieszkodliwego dziwaka. Gdybym był Miodkiem, słowa zapewne truchlałyby na odgłos zbliżających się kroków – ale nie jestem i śmieją się z mojej ignorancji,  robiąc co im się żywnie podoba.

 

Wczoraj zafundowałem sobie szaradę i żyję w nieutulonym przeświadczeniu, że język dla niektórych ojczysty jest jedną wielką zagadką.

 

Wyprodukowany problem dotyczy słowa pospolitego – PILOT. Patrząc na nie – zdaje się być niewinnym, jako ta synogarlica srająca za kołnierz spiżowemu wieszczowi siedzącemu na dupie pośrodku rynku.

 

A jednak! Niechcący usiłowałem to słowo rozmnożyć – nie za bardzo. Wystarczyło podwoić jak ostatnie zamówienie tuż przed zamknięciem baru i zaczynają się schody. Na trzeźwo, a nawet wręcz przeciwnie.

 

Kiedy słów jest dwóch, mój rozum doznaje drżączki. Trzech, czy czterdziestu – nie wgłębiam się, bo nie potrafię wariować „bardziej”, czy „mniej”. Stopniowanie uczuć, to gra dla niestabilnych jednostek. Się kocha, albo nie. Identyczna zależność odnosi się do stolca – się nosiciel zesrał, względnie dopiero zamierza. Nie da się „do połowy”…

 

Po natłoku fekalnych dygresjiswobodnie wracam do sedna szaleństwa:

 

- Jeżeli słowo PILOT niosło przesłanie człowieka pracującego w niebiańskim zawodzie, po ich rozmnożeniu (metoda rozmnażania niekoniecznie różnopłciowych ludzi w mundurach niech pozostanie niedopowiedzianą dygresją) w mianowniku otrzymam słowo PILOCI.

 

- A jeśli zostaną rozmnożone urządzenia elektroniczne do sterowania telewizorem, wówczas beztrosko wyfrunie ze mnie słowo PILOTY.

 

Rozumiem niby, że rzeczy rozmnażają się jakoś inaczej niż ludzie… Chyba… Boję się snuć ciągów dalszych, żeby nie zapukał do drzwi uśmiechnięty pobłażliwie pielęgniarz o posturze Conana Barbarzyńcy z pięknym białym wdziankiem wywiniętym na przedramieniu i obietnicą długotrwałego turnusu mającego pokrycie w niechętnej daninie uiszczanej rokrocznie przez podatników. Jeden język, jedno słowo, a tu taka niespodzianka. Zniechęcam absolutnie wszystkich cudzoziemców do nauki tak uwikłanego w sobie języka! Poniosło mnie? Niewątpliwie. Mimo to – podtrzymuję czarny PiAr! Szczerze odradzam nierówną walkę. Trzeba się tu urodzić, żeby dźwignąć taki ciężar – pewnie dlatego tylu tu łazi pogiętych i pokręconych.


15 komentarzy:

  1. Spoko, nikt nie zapuka. Myślenie idzie w dobrym kierunku. Tak jak z oczami i uszami. Ludzie i zwierzęta mają OCZY, ale po materii nieożywionej w postaci rosołu pływają OKA. Słuchamy USZAMI, ale torby i walizki mają UCHA.
    Tymczasem spiżowy wieszcz siedzący na dupie pośrodku rynku rozczulił mnie do imentu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w ramach powojennych rozliczeń wygnali go ze Lwowa bodajże. i nikt go nie chciał więc na zsyłkę poszedł. na ziemie odzyskane. taki chichot losu - z ziem utraconych na ziemie odzyskane. ot wędrowniczek jeden!
      a synogarlica to pies?

      Usuń
    2. Trochę tak, bo np. u nas synogarlic bardzo mało. Inne gatunki wyparły.

      Usuń
    3. szkoda trochę bidulki. ale trudno - przegrała z nie byle jakim zadem bo z wieszczym.
      a może jotkę wesprzesz wiedzą fachową? poniżej znajdziesz wątpliwość a ja dęty lejek jestem... znaczy laik

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe rozważania, zabawy słowem nigdy mi się nie znudzą!
    A właśnie, może rozwiejesz wątpliwość: założyłam blog czy bloga? Spotykam obie formy...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety - nie pomogę. ja mówię bloga jednak patentu nie mam nawet z bazaru Różyckiego a co dopiero z szanującej się uczelni.

      Usuń
    2. Jotko, ewidentnie: założyłam kogo? co? - blog (a nie kogo? czego? - bloga, podobnie jak wygłaszam monolog, a nie wygłaszam monologa).

      Usuń
    3. Teoretycznie wiem, ale czasem na słuch bardziej pasują nieprawidłowe formy...
      jotka

      Usuń
    4. Ta zdecydowanie NIE pasuje. Uszy i oczy bolą :-)

      Usuń
  3. Pamiętam, jak pracowałam w hotelu i Niemcy próbowali uczyć się języka polskiego... Jedno piwo, dwa piwa, trzy piwa, cztery piwa, pięć... piw... dlaczego piw? I tutaj jest właśnie ten element zaskoczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdzie nie zerkniesz tam jakiś wyjątek złośliwy się czai. na zgubę.

      Usuń
  4. Ale z papilotami też nie ma problemu. Są jak pilot . Papilot to papilot.
    Rozmnożenie sporo zmienia😀 a przedrostek to już w ogóle...inna bajka.
    w temacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakoś mnie to nie pociesza wiesz?

      Usuń
    2. Też lubię ułatwienia i proste rozwiązania, ale być może rozwój języka przebiega równie krętymi ścieżkami jak rozwój cywilizacji...

      Usuń
    3. o ile to rozwój... nie jestem pewien

      Usuń