Szydzili
że gówniarz, że nigdy nie dorośnie… ale ja wiedziałem swoje i pobłażliwie
zaciskałem zęby. Wiadomo, każdy własną miarką mierzy. Dumnie łazili w
pocerowanych portkach, a kiedy chcieli wypić –organizowali zrzutkę, albo
żebrali po znajomych.
A
ja? Domu budować nie musiałem, bo po dziadkach został. Wiekowy, ale zadbany. I
choćbym nie wiem ilu synów spłodził, to każdy się zmieści.
Lekarz
napomknął co prawda, że syna spłodzić pomógł ukradkiem życzliwy sąsiad, ale dzieciak
z pyska podobny, więc dociekał nie będę. Jeszcze tylko drzewo posadzę, kiedy
skończę żreć jabłko. Niech tylko nasienie padnie na żyzny grunt. Przecież
mężczyzna nie będzie się schylał!
Jak dobrze mieć sąsiada!
OdpowiedzUsuńco wiosną się uśmiechnie jesienią zagada...
Usuń