Stojąca
na przystanku pyzata dziewczyna miała cerę tak bladą, jak zmierzwiony prądami
cumulus opalający się w słońcu ukrywającym się za szaroburą, nieregularną plamą
chmur. Rudowłosa mamusia była tak chuda, że strach było nawet patrzeć i tylko
myśl zuchwała lawirowała wokół wózka, żeby przyjrzeć się ssakowi, który tak
bezwzględnie wyssał z niej ciało. Nieliczne figlarne pępki przyglądają się
przechodniom okapturzonym i omotanym szalikami, często już w kozaczkach o
solidnych obcasach, którymi można napalić w piecu i ugotować niewyszukany
obiad. Słońce wstało nieco później jednak nadrabia zaległości i wygrzewa pyzate, rumiane jabłuszka o rajskim rodowodzie, ale nie
gardzi jagodami rokitnika, czy jarzębiny. Ambrowiec amerykański pyszni się na klombie
wszystkimi kolorami, jakie można zmieścić w palecie barw między zielenią, żółcią i
czerwienią. Młody kogut pawia dumnie wiedzie długonogą gazelę na randkę w
ustronie, bo zdążył już wcześniej zaprosić wybrankę na kawkę z papierowego
kubeczka w lokalu bez krzesełek i stolików, więc piją w marszu kołysząc biodrami
(każde we własnej osi).
Ta blada, pyzata dziewczyna to jak moja córka. Okrąglutka, tłuściutka, a anemiczka.
OdpowiedzUsuńdlaczego anemiczka? chora czy własnoręcznie funduje sobie coś podobnego?
UsuńChora, choc dobrze odżywiona. Od dawna ma jakiś problem z uciekającym żelazem, w II klasie liceum nawet miała mieć przetaczaną krew, ale jakoś ją z tego wyciągnęli bez tego niebezpiecznego zabiegu.
Usuńdobrze że nie kazali jej zjeść szyny kolejowej. świat oszalał i wszystko jest już możliwe.
UsuńPije za to szyny kolejowe w płynie. Wyglądają jak krew w buteleczkach.
Usuń