czwartek, 27 października 2022

Stanowczo zbyt często podróżuję Miastem.

 

Ostatnie siwe włosy spiął gumeczką, żeby się nie zmierzwiły, kiedy biegł co tchu z wnuczkiem i hulajnogą do tramwaju. Wewnątrz dopiero miał się przysiąść białobrody poeta ze skłonnością do analogowych notatek i pani szczupła mniej więcej tonę frytek wstecz. Piękno rozproszone po przystankach zbierało się w szczebioczące stado zgrabnych gazeli oszałamiając grą mięśni uczepionych miednicy. Dziewczątka nienawykłe jeszcze do świeżo wyklutych piersi epatują tyłkiem bez cienia skrępowania. Najwyraźniej nastolatki grzeszą wszystkim poza pruderią, mając wzory starzejących się łań, rozmodlonych bachanaliami na okładkach czasopism z kredowym połyskiem, albo wśród portali gwarantujących miliard odsłon na godzinę gdy tylko tekstylia w słusznej sprawie znikną z pola widzenia. Namolnie uczepiła się mnie myśl, że w ten przewrotny sposób natura upomina się o swoje, dążąc do powrotu nagości, jako naturalnego stanu przypisanego ludzkim ciałom. A może najzwyczajniej w świecie skromność stała się passe? Starszy pan dźwigał w dłoni dorodną szczotę, jakby to była halabarda i co przystanek zmieniał krzesełko – nie wiem czy poprzednie się zużywało, czy nim kierowały inne pobudki, ale startować na miotle nie zamierzał - może kupił nielota?

 

Nieopodal galerii dwie, już nie nastoletnie dziewczyny, na smyczach tej samej korporacji, przytulały się pomiędzy kolejnymi haustami pary z cyber-papierosków. Zastępy umundurowanych gówniarzy skłoniły mnie do podejrzeń, że wojna wybuchnąć musi. Wszak starzy wyjadacze skwarek nie pozwolą szczeniakom szkolić się nadaremnie, a tym bardziej gremialnie zestarzeć, więc bez zwłoki (to oczywiście jawna kpina) powiodą ich, dyskretnie chowając się na tyłach, żeby wicher historii nażarł się do syta cielęcinką, nim stanie się skłonny do pertraktacji ze starszyzną klanu. Ile życiorysów trzeba zmielić na krwawą papkę – tego nawet Bóg nie wie, ale zapewne jest gotowy na każdy scenariusz.

 

Rynek wręcz ocieka od myśli serwowanych cyrylicą, że przecież sami nie muszą już walczyć, kiedy świat robi to za nich z zawziętością szerszeni zaatakowanych we własnym gnieździe i gorących głów jest więcej niż straumatyzowanych powodzeniem w krainie sąsiada. Pryszczaty młodzian w lustrze publicznej toalety serwował sobie selfie całkiem niedaleko łysego byczka w różowym kaszkiecie, który korzystając z mechanicznej szczotki do butów polerował glany, chcąc przerobić je na lakierki. Na centralnym deptaku Miasta kloszard (z tych wonnych i nietrzeźwiejących bez ważnych przyczyn) manifestował nieskrępowaną radość skraplając wszelkie uczucia wprost do klombu pełnego jesiennych kwiatów i opatrzonego godnym uwagi podpisem:

„przyjaźni nie mierzy się w litrach” Cudne!

4 komentarze:

  1. W tym tramwaju znalazły się co najmniej dwie osoby, które mogłyby być mną. Z upodobań "białobrody poeta ze skłonnością do analogowych notatek", a z wygladu "pani szczupła mniej więcej tonę frytek wstecz". Nadmieniam przy tym, że nie jestem posiadaczką białej brody, a za frytkami nie przepadam, więc ich nie spożywam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już dawno wysiadły. ja również. nie przekażę żadnych "wyrazów" ale może jeszcze kiedyś spotkam?

      Usuń
  2. W ogóle uwielbiam notatki analogowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gość zauważył że notuję i pytał czy daję radę rozczytać swoje bazgroły w ruchu. a potem pokazał kieszeń pełną skarbów nieczytelnych i martwił się że jemu idzie słabo czytanie swoich notatek podróżnych. przegadaliśmy całą wspólną drogę.

      Usuń