Ostatnie siwe włosy spiął gumeczką,
żeby się nie zmierzwiły, kiedy biegł co tchu z wnuczkiem i hulajnogą do
tramwaju. Wewnątrz dopiero miał się przysiąść białobrody poeta ze skłonnością
do analogowych notatek i pani szczupła mniej więcej tonę frytek wstecz. Piękno
rozproszone po przystankach zbierało się w szczebioczące stado zgrabnych gazeli
oszałamiając grą mięśni uczepionych miednicy. Dziewczątka nienawykłe jeszcze
do świeżo wyklutych piersi epatują tyłkiem bez cienia skrępowania. Najwyraźniej
nastolatki grzeszą wszystkim poza pruderią, mając wzory starzejących się łań, rozmodlonych
bachanaliami na okładkach czasopism z kredowym połyskiem, albo wśród portali
gwarantujących miliard odsłon na godzinę gdy tylko tekstylia w słusznej sprawie
znikną z pola widzenia. Namolnie uczepiła się mnie myśl, że w ten przewrotny
sposób natura upomina się o swoje, dążąc do powrotu nagości, jako naturalnego
stanu przypisanego ludzkim ciałom. A może najzwyczajniej w świecie skromność
stała się passe? Starszy pan dźwigał w dłoni dorodną szczotę, jakby to była
halabarda i co przystanek zmieniał krzesełko – nie wiem czy poprzednie się
zużywało, czy nim kierowały inne pobudki, ale startować na miotle nie zamierzał - może kupił nielota?
Nieopodal galerii dwie, już nie
nastoletnie dziewczyny, na smyczach tej samej korporacji, przytulały się
pomiędzy kolejnymi haustami pary z cyber-papierosków. Zastępy umundurowanych
gówniarzy skłoniły mnie do podejrzeń, że wojna wybuchnąć musi. Wszak starzy
wyjadacze skwarek nie pozwolą szczeniakom szkolić się nadaremnie, a tym
bardziej gremialnie zestarzeć, więc bez zwłoki (to oczywiście jawna kpina) powiodą
ich, dyskretnie chowając się na tyłach, żeby wicher historii nażarł się do syta
cielęcinką, nim stanie się skłonny do pertraktacji ze starszyzną klanu. Ile życiorysów
trzeba zmielić na krwawą papkę – tego nawet Bóg nie wie, ale zapewne jest
gotowy na każdy scenariusz.
Rynek wręcz ocieka od myśli serwowanych
cyrylicą, że przecież sami nie muszą już walczyć, kiedy świat robi to za nich z
zawziętością szerszeni zaatakowanych we własnym gnieździe i gorących głów jest
więcej niż straumatyzowanych powodzeniem w krainie sąsiada. Pryszczaty
młodzian w lustrze publicznej toalety serwował sobie selfie całkiem niedaleko
łysego byczka w różowym kaszkiecie, który korzystając z mechanicznej szczotki
do butów polerował glany, chcąc przerobić je na lakierki. Na centralnym deptaku
Miasta kloszard (z tych wonnych i nietrzeźwiejących bez ważnych przyczyn)
manifestował nieskrępowaną radość skraplając wszelkie uczucia wprost do
klombu pełnego jesiennych kwiatów i opatrzonego godnym uwagi podpisem:
„przyjaźni
nie mierzy się w litrach” Cudne!
W tym tramwaju znalazły się co najmniej dwie osoby, które mogłyby być mną. Z upodobań "białobrody poeta ze skłonnością do analogowych notatek", a z wygladu "pani szczupła mniej więcej tonę frytek wstecz". Nadmieniam przy tym, że nie jestem posiadaczką białej brody, a za frytkami nie przepadam, więc ich nie spożywam.
OdpowiedzUsuńjuż dawno wysiadły. ja również. nie przekażę żadnych "wyrazów" ale może jeszcze kiedyś spotkam?
UsuńW ogóle uwielbiam notatki analogowe!
OdpowiedzUsuńgość zauważył że notuję i pytał czy daję radę rozczytać swoje bazgroły w ruchu. a potem pokazał kieszeń pełną skarbów nieczytelnych i martwił się że jemu idzie słabo czytanie swoich notatek podróżnych. przegadaliśmy całą wspólną drogę.
Usuń