Mokradła
przymierzały się do porodu kolejnych zastępów komarzych, kiedy obudził się wodnik.
Leniwie zgarnął z wąsów rzeżuchę świeżutkiej rzęsy i ziewnął. Spał długo, a
przecież żaby dawno wyroiły się i grzechotały ilekroć księżyc usiłował
przejrzeć się w mętnej toni. Zaniedbane grzęzawisko porastało szuwarem nie
znając granic, ani pańskiej ręki. Tylko łosie deptały oczerety i młode pędy
olch samosiejek pożerających leżące dookoła trupy przodków. Bagno zarastało i torf
osiadał warstwą tak grubą, że tylko patrzeć, kiedy zadusi śpiącego wodnika.
Gospodarz
zaklął, plunął w dłonie i wziął się do roboty. Grabiami z sitowia nagarnął
chmur i wydłubał dziury. Deszcz zagrzechotał po nenufarach.
Ale obrazowy opis. Super.
OdpowiedzUsuńtaki miał być. nie dzieje się nic - ot, ktoś się obudził i zerknął nad głowę.
UsuńBardzo plastyczny opis, tylko po co grzęzawisku zadbanie i pańska ręka, czy ten wodnik musi to porządkować, nie może delektować się dzikością? Przecież on mocarny, da radę wygrzebać się z każdego torfowiska, wiem bom Wodnik!
OdpowiedzUsuńwidocznie Twoje bagienko wyschło już dawno.
Usuńdbać trzeba o wszystko - szczególnie, kiedy owo wszystko jest Twoim domem.
Moje bagienko jest przejściowe takie
UsuńCo do dbałości o dom to może być ona w różnym stopniu zaawansowana, pedantyzm jest mi obcy
szczerzę się szczerze. i to bez złośliwości.
UsuńJa też się szczerzę i to z dużym rozbawieniem
Usuń