Pani w sweterku z guziczkami na plecach
jedną ręką trzymała się poręczy, żeby w tańcu nie odfrunąć poza nawias
autobusowych drzwi. Palcami drugiej dłoni wybijała rytm, a kolana miękły jej
dostrzegalnie w rytmie kołyszącym jej biodrami o sporej rozpiętości i amplitudzie fal. Troskliwy i
doskonale zorganizowany (żeby nie powiedzieć niechlujnego epitetu „ogarnięty”) tatuś
zabrał pieska na poranny spacer do piekarni, bo przecież dziecku słodkie
bułeczki na drugie śniadanie do szkoły trzeba było kupić. Aż się niebo
przeżegnało kreśląc niedoskonały krzyż żółtą kitą wyziewów spod samolotowych
ogonów na podobną kompresję czasu.
Poleciałabym samolotem... Rozmarzyłeś mnie kitą.
OdpowiedzUsuńbrzmi dość perwersyjnie.
UsuńTeraz też to widzę.
Usuńniech tam. szczypta pieprzu nie zaszkodzi a podgrzeje atmosferę.
Usuń