Nierozsądnie
otrząsnąłem się z gęstej mgły absurdów. Popatrzyłem pod nogi, a tam tężała
właśnie kałuża gęsta od mrzonek i toksyczna wściekle. Potrafię skomplikować własny
świat z boską sprawnością. Zamiast dać oczywistego susa na zewnątrz, nim absurd
rozlał się po horyzont, trwałem pośrodku niczego jak bezludna wyspa wyniesiona kaprysem
podwodnego wulkanu. Tylko palmy na mnie nie rosły. Jeszcze.
Nie
trzeba było jęzora strzępić, bo właśnie zaczęły. Skuszone świeżą zielenią
przybyły ptaszyska kolonizując drzewa, mnie obarczając efektami przemiany
materii. Tylko patrzeć jak piracka korweta rzuci kotwicę na wysokości nękanych pływami
nerek. Albo odkrywca nowych lądów wetknie mi drzewce proporca. Każdy wie gdzie!
Uśmiech pełen otuchy Ci ślę
OdpowiedzUsuńnadzianemu na drzewce taki uśmiech skojarzy się na pewno z otuchą!
UsuńJedno pociąga za sobą drugie..czasami chyba lepiej nie myśleć? No chyba że chcemy zostać szaszłykiem.
OdpowiedzUsuńw temacie
bezmyślni nie są zagrożeni?
UsuńZagrożenie jest o ile siedzi w głowie. Ale odnoszę wrażenie, że popytu na myślących nie ma.
Usuńgłupcami łatwiej rządzić...
UsuńHmmm...to też mnie czasem zastanawia, bo i pojęcie głupca jest płynne. Dla myślących ilość miejsc jest zwykle ograniczona..
Usuń