Wszechświat drzemiący w człowieku posiada nienaturalną(?) tendencję do
spontanicznego wybrzuszania się. Dziwne to, w stopniu porównywalnym do
pochodzenia grawitacji. Wszak tendencje, albo kategoryczne nakazy jednodniowych
guru –eko, -pro, czy –anty, zalecające posiadać mniej, bądź więcej, skwapliwie skupiają
się na pośladkach, bicepsach, czy piersiach (gdyby posiadanie piersi wchodziło
w rachubę). Jednak globalnym zaleceniem jest NIEWYBRZUSZANIE SIĘ! Ma się to
nijak do ideału natury, która kulistość uważa za kształt doskonały, nirwanę i Mekkę
dla zmęczonych restrykcyjną dietą, przekonującą adeptów wiedzy tajemnej, że człowieczeństwo
jest iluzją i tak naprawdę, każdy z nas jest owcą, krową, kozą, względnie
króliczkiem, który Playboyowi powiedział: zdecydowane NIE!
Ja się od paru ładnych lat gdzieniegdzie wybrzuszam. I na razie dobrze mi z tym (chociaż próbuję zmniejszać swoją kulistość).
OdpowiedzUsuńAkurat w tej książce do zakończenia była tak daleka droga, a samo zakończenie tak dziwaczne i nic nie wyjaśniające, że można je odpuścić. Ogólnie zgadzam się, że lepiej się nawet męczyć i czytać do końca. Ale czasem się nie da i już. :)
Tak samo jest z ilością muzyki, nie do przerobienia, nawet jakby jednocześnie czytać i słuchać (co jakoś mi nie pasuje).
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
w jakiej książce?
UsuńJa tam już urodziłam się wybrzuszona i taka pozostałam. Przez całe życie dążę do ideału...
OdpowiedzUsuńkobiety natura wyposażyła w więcej wypukłości - widać nauczona na męskim przykładzie wolała wesprzeć dążenia do perfekcji.
UsuńInflacja spowoduje, że nawet wybrzuszeni się wypłaszczą...
OdpowiedzUsuńekonomia jako lekarstwo na chorobę społeczną - super!
Usuń