Wykorzystują
każdy skrawek, w jaki nie sięgnęła kosa spalinowa. Pierwsze wrotycze, cykorie,
osty, komonice, przymiotna. Gdzieś pod żywopłotem z żółtolistnej, różowo
kwitnącej tawuły. Nieopodal obsypanego śniegiem jaśminu. Wszędzie. Chabry i
maki. Lipy pachnące tak, że nawet niewierni klękają przed Bogiem. Jodły powiły
właśnie fioletowe szyszki sterczące ku niebu, wytrwalej od małoletnich członków
i sosnowych świeczek. Przekwitłe kwiatostany szczawiu kołyszą się w mizernych
powiewach wiatru. Powoje niepostrzeżenie snują się pośród nawłoci, czy babki
lekarskiej i zdziczałego chrzanu. Niewrażliwe na mocz miliardów psów
usiłujących zaznaczyć teren wystarczająco aromatycznie, by jego było na
wierzchu. Chwasty tłoczą się bez złośliwości i chcą przeżyć. Tym, którzy wiedzą,
oddają w rewanżu zdrowie, jakiego nauka dosięgnąć nie chce, by nie skaleczyć
delikatnych portfeli farmaceutów. Otrzepuję się z pyłków czarnego bzu –
przewrotnie kwitnącego na biało i sypiącego żółtym śniegiem w postaci tak
drobnej, że trzeba wytrwałości, żeby zaświecić blaskiem słońca.
Do
nietypowo rozłożystej robinii ktoś taśmą klejącą umocował ręcznie darty prostokąt
kartonu z niezgrabnym, płowiejącym wezwaniem – ŚPIEWAJ! Sroka właśnie pracuje
nad repertuarem – skromnie siedząc na piwnicznej kracie. Wrony krążą nieśmiało
i w oddali ćwiczą gardłowe dźwięki naśladując Armstronga i ogłaszając Summertime,
choć niebo płacze bez końca wtórując rzewnemu saksofonowi.
Poskrobałeś mi serce Oku, jak miło. Zapach lip, czekam, u nas jeszcze nie kwitną.
OdpowiedzUsuńBziku! - Lubię Cię. Lipy, to detal - Ty kwitnij! I przepraszam za to skrobanie. serce woli gładsze pazurki. naprawdę są powody, że tak rzadko pozwalasz sobie na obecność sieciową? Można zrobić COŚ? e-mail znajdziesz na stronie głównej - naprawdę - lubię niekomercyjne gawędy.
Usuń