Bywają w życiu chwile, kiedy potrzeby biorą górę. Trzeba naprawdę mnóstwa
cielesnej samodyscypliny, by nie popełnić grzechu nadaktywności członka,
któremu bez końca śnią się nie-byle-jakie-fantazje. Zgwałcone intymnością nocy
prześcieradła krzepną zmarszczkami, lecz ani myślą odwzajemnić wstydliwą prawdę:
– Dobrze było…
Kołdry, spocone od dwuznaczności tlą się niespełnieniami. Bezwstydnie
mijam granice niewinności, skalane wcześniej miliardami niespełnionych dłoni,
wprawionych w niekończącej się fantasmagorii, choćby najbliższa ze skłonnych na
wzajemność wybranka znajdowała się poza krawędzią postrzegania – tyle tylko,
ile trzeba, by smak i zapach kobiety pozostawał iluzją, eterycznym niepokojem, wykrzyczanym
w ekstazie pośród braków.
- Cierpiałaś choć raz taką samotność? Zanurzona w bezludną intymność?
W gruncie rzeczy we wszystkim jesteśmy samotni.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię samotność we dwoje. i chyba mógłbym trochę pożyć w takiej samotni.
Usuń