1. Plotki i
sentencje.
Zajadły pan, z zaciekłą panią,
postanowili rozstrzygnąć niesnaski przed publicznością. A jeśli do tego doszło,
to każda ze stron liczyła na przychylność pospólstwa, czyli ktoś musiał żyć w
świecie iluzji. I okazało się że jednak. Komentarze rozpaliły tłumy do krwi –
bo nie udało się zajrzeć wystarczająco głęboko w odbyt, macicę, czy mózg
stających w szranki. A mogli po prostu wyjaśnić sobie w intymnym otoczeniu
niesnaski i rozstać się jak cywilizowani ludzie. Najwyraźniej rozstania
wymagają klakierów, lajków, komentarzy i wsparcia od anonimowego odbiorcy. Hej!
Jeśli poczujecie się lepiej, życzę Wam obojgu wszystkiego najlepszego na nowej
drodze życia!
2. Niesmak.
Rosjanie po raz kolejny pozwalają
sobie na bezczelność i „interpretują zdarzenia” W tym samym czasie Ukraina
przedstawia światu „niezbite dowody” spreparowane własnoręcznie na froncie i
spisane w kronikach codziennych batalionu azowskiego, mających potwierdzać twarde
fakty jakoby:
- „Niszczyli” Rosjan w
dziesiątkach tysięcy każdego dnia. (razem, po stu dniach rzezi niemal
wołyńskiej około trzydziestu tysięcy,– co oficjalnie przyznają).
- Odpierali zmasowane, brutalne,
całonocne ataki na miejscowości frontowe w zatrważającej ilości dwóch „mądrych”
rakiet i trzech „głupich” bomb. Na wielomilionowe miasta. W dni parzyste. Bo w pozostałe
bombardowane są szkoły szpitale i przytułki, skąd nasz prezydent przywiózł z
pięć milionów chlipiących sierot, a na dachach rozsiadły się australijskie, czy
polskie baterie przeciwlotnicze, co (oczywiście) nie przeszkadza propagandzie frontowej
szerzyć niosące grozę hasła o ludobójstwie – wystarczyło „przytroczyć” do
koniowiązu haubicy jakiegoś nieszczęśnika żeby zdechł w szlachetnym celu na
pokaz. Trudno zapomnieć że wszech-kosmiczne wsparcie zawiozło w rejon konfliktu
taką masę niesprawdzonych w boju gadżetów, że któremuś powinno się udać –
zakłady zbrojeniowe nadstawiają ucha, wraz z fundacjami zastanawiającymi się,
gdzie zainwestować zyski z pandemii, czy innych „legalnych źródeł”.
- Wymieniali kadłuby rosyjskich
żołnierzy, na odpasionych jeńców wojennych, którzy zdążyli już zaocznie odebrać
pośmiertne laury narodowe. Kadłubkom zapewne grożą procesy przed sądami w
Hadze, jeśli dotrwają pomimo tortur znanych banderowcom od niemal stu lat.
- Arcypasterz krakowski miłościwie
nam panujący, podczas mszy na krańcu zakopianki ogłosił, że nasza miłość do „nowych
braci” jest wynikiem wielkiej pracy Kościoła.
- Kurwa! Choć raz mogli
poleniuchować! I żreć te korzonki, żeby nie krzywdzić „braci mniejszych”!
Dawno przestałem
czytać/słuchać/podziwiać/zachwycać się męstwem/współczuć/a nawet myśleć – nie
wierzę już w nic. A kiedy przyjdzie czas – wyspowiadam się z mojego braku wiary
w słowa jednej strony, kiedy oponentowi zatyka się gębę brudną „onucą”. Jeśli
TAM jest ktoś, kto będzie miał kaprys posłuchać żałosnego wyznania.
3. Niestety.
Znów wojna. Bo na stronach
oficjalnych ciężko znaleźć coś, spoza obowiązującego firmamentu. Tym razem jednak
Białoruś, żeby nie popaść w monotonię. Otóż car Białorusi zaminowuje granice.
Nie tę z Polską, a z Ukrainą!
- Rany boskie! – odzywa się we
mnie pochopność – Car boi się agresji z zaścianka Wielkiej Polityki, który
podobno walczy z całą bezwzględnością Alter Ego, potrafiącego postawić twarde
warunki Cywilizacji, wbrew amerykańskim delikatesom! Czyżbym słabo zdefiniował
agresora? Kto następny? Mam jechać pod Przemyśl i kopać rowy? KAŻDY WIE że
„Ruscy tam nie dojdą nigdy”! Ale okopy przydać się mogą, pomimo wszystko. Obym
nigdy nie dostał powołania i zamiast pancerfausta dostał w rękę szpadel.
4. Duma.
- Nie ta rosyjska, tylko nasza,
narodowa. Udało się nam pokonać (nieufnym uściślę, że nie na froncie, tylko na
boisku piłkarskim) rezerwistów walijskich! Sensacja w okamgnieniu obiegła świat
po trzykroć. Wygraliśmy pęczek pietruszki, przy maksimum wysiłku, przeciw
drugiemu garniturowi zaścianka z Wysp Brytyjskich. Klękajcie Narody Świata!
Nadciąga Potęga! My nadciągamy! Powroty z krucjat zwykle są pomijalne, gdyż
czarny humor nie wszystkim smakuje.
4. Rozum – dobro
nieodnawialne.
- Jest węgiel! – ogłosiła tryumfalnie
miłościwie nam panująca pani minister.
-Doprawdy? – zdumienie na mojej twarzy
niegodne było dżentelmena, bo przecież starożytny Gierek publicznie i do
znudzenia powtarzał że „Polska węglem stoi”!
- Niestety nie u nas, ale na
redzie niemieckich portów. – Riposta władzy pozbawia mnie złudzeń - I nie za
grosze, jak ten rosyjski, ale słono kosztować musi, bo przecież jest
politycznie poprawny, rodem z Kolumbii! Czyżby kartele narkotykowe zwietrzyły
szansę na wypranie brudnych pieniędzy i awans o ligę wyżej w światowych
potyczkach? Cieszmy się więc! Nic to, że w postaci małokalorycznego miału. Jest
węgiel! Na gliwickich skarpach zalegają wydmy, które zasłaniają widnokrąg – ale
ja (głupek) oczywiście muszę narzekać. Dodałbym jeszcze że chiński węgiel
(tańszy od rosyjskiego) zawiera tak wiele innych pierwiastków, że cena jest
adekwatna do braku jakości.
5. Utrata zmysłów.
Wakacje sprzyjają działaniom
pochopnym, pozbawionym wyrachowania i emocjonalnie napiętnowanym
lekkomyślnością. Miłość? Potrzeba bliskości? A czemu nie, skoro tylko jest z
kim ją zrealizować. A zanim umysł ocknie się po (miejmy nadzieję) spełnieniu –
już sieć zalewana jest zbliżeniami ze zbliżenia. Pani , sławna nie tylko z
tego, że jest sławna, lecz z wokalnego talentu zaskoczona została przytuliskiem
z jedną ze swoich „znajomych z którymi spędzała krótki urlop”. Ciekawe że
zdjęcie przedstawia ową tajemniczą znajomą ze smartfonem wyciągniętym wątłym
ramieniem przytulanej ponad przytulenie. Nie dostrzegła, czy nie zamierzała
dostrzec?
6. Bezczelność i efektowna
riposta.
Dziennikarkę(?) obecną na imprezie
z zakresu niedostatecznej dobroczynności ludzkiej względem zwierząt
zainteresowała zawartość torebki pani, która torebki nosi od lat wielu a ma ich
jeszcze więcej niż praktyki. I szok przeżyła bo w TOREBCE BYŁ PORZĄDEK! Przede
wszystkim. Poza nim, był marker w kolorze słońca i parę nieistotnych
peryferiów. Dla mnie naturalne – nie noszę zbędnych rzeczy, chyba, że przez
roztargnienie. Za to do głowy by mi nie przyszło prosić kogokolwiek, żeby
pokazał mi zawartość kieszeni czy torebki. Profesjonalista skupiłby się na
wątku głównym, zamiast sprowadzić go do parteru. Ale – OK.! Zwierzęta, to tylko
kalorie niezbędne do funkcjonowania i zadawania durnych pytań na niekończących
się „iwentach”.
7. Zielarka.
Starsza pani, w zaciszu
przydomowej plantacji malin hodowała na użytek własny canabis w niewłóknistej
wersji, czego aktualnie obowiązujące dekrety zakazują. I nieważnym jest, że sok
z konopi wspiera walkę organizmu z chorobami trzeciego wieku, bo prawo
dwudziestego pierwszego wieku – kategorycznie mówi nie, choć nie uzasadnia
wypowiedzi, powodowane niejawnymi przesłankami. I w ten sposób kolejna
czarownica trafi na stos – trzy lata bez dostępu do ziół!
8. Trwa „Hype”.
Na polską broń trwa toto – lecz,
czym jest to jeszcze nie wiem. Ale Niemce są zachwycone, więc pewnie „Hype”
działa, jak Hitler przykazał. I podobno w sieci „trwa kult sprzętu z Polski”.
Ani słowa o tym, kto zarobił i ile. Jedynie wspominają że sprzęt powstał w Skarżysku
Kamiennej, w zakładach Mesko”, który (jak Poliszel donosi) zajmuje się
produkcją robotów kuchennych i innych maszyn gospodarstwa domowego. Pośród
kieleckich ustroni, lasów i nieużytków, jak niegdyś partyzanci, skryły się
zakłady produkujące na zapleczu opinii publicznej amunicję i broń
przeciwpancerną. Zgodnie z wojskowym porzekadłem że „chlebak, jak sama nazwa
wskazuje, służy do przenoszenia granatów”! Ale to oczywista oczywistość i aż
wstyd mi o tym wspominać.
9. Rytuały
przejścia.
Są wieczorki panieńskie o jakich
panny młode snują wspomnienia niegodne słów, lecz czynów z pogranicza
samozaspokojenia i marzeń o czymś co przekroczy granicę tam właśnie
ustanowioną. Są wieczorki kawalerskie, szkliste i mgliste, trudne spamiętania z
przyczyn nadmiernego spożycia płynów uważanych przez naukę za zabójcze dla
śmiertelnych organizmów. Mimo powszechnej wiedzy – jedne i drugie cieszą się
niesłabnącą tradycją, więc zdarzyć się muszą od czasu do czasu mezalianse.
Dzisiejsza prasówka donosi że jutrzejszy pan młody, w towarzystwie koneserów stanu
kawalerskiego spędzał ostatnie chwile swobody, ciesząc się nienaganną sylwetka
tańczącej odaliski obleczonej w sromotę szybko opadającego wstydu. A gdy ta w
końcu uwolniła tancerkę od pruderii – okazało się, że jest siostrzyczką
najukochańszego braciszka, który (post factum) rozpoznał ją, będąc już trwale
zaobrączkowanym samcem. Kibice byli zdecydowanie czujniejsi. Zanim ją rozpoznał
– dziesięć milionów jawnie (i drugie tyle w zaciszu sypialni) zdążyło to zrobić
wcześniej. Intrygujące – skąd wiedzieli. Czyżby uczynny przyjaciel?
10. Reklama trwa
mać!
Podstarzałe dziewczę w szlafroku z
jedwabiu PRZYBYWA NA OTWARCIE. Hurra! Zapewne go zdejmie. Albo przynajmniej
„załatwi” obserwatorom zniżkę na zakup podobnego - 10% poniżej szczytu absurdu.
Nie wiem czego tak nagle miałbym potrzebować, żeby nogi otulone dominikańską
plażą za miliard złotych musiały wywołać we mnie skurcze macicy, albo prącia i
wprawić mnie w stan permanentnego pożądania jednak pani najwyraźniej zachwycona
jest gażą i dzieli się ze mną swoim szczęściem za pośrednictwem dyskretnie
powiadomionych (nie bezinteresownie) paparazzich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz