Pośród
zauważeń minionych – odkrywam w prywatnym kapowniczku o okładkach w kolorze
schnących wiśni zapomniane widzenia z zeszłego tygodnia. Żal byłby je
unicestwiać, jak te, które miały już możliwość rozsiąść się na stronach cyfrowych,
odartych z ostatniej nuty romantyzmu.
Kapłanka
w bieli oświetla ulice Miasta, powodując, że męska część populacji głupieje i
wyzywająco ssie miętowe cukierki, żeby ukryć ślinotok. Kiedy Bóg „wymyślał” tę
kobietę musiał mieć przypływ geniuszu i weny, wypełniając ów gabaryt tym, co
szukający miłości nazywają „COŚ”! Ona, tego „COŚ” miała w nadmiarze, jeśli miłość
można w ogóle stopniować. Nastolatki robili sobie selfie z jej pośladkami w
tle, a dojrzalsi brwiami pokazywali uniesienie, jakiego ich rozporki już nie
mogły unieść. W popołudniowym słońcu biustonosze tracą na znaczeniu. Nudzą się w
szafach, czy koszach na brudną bieliznę. Obłędne słońce bez podejrzeń o
molestowanie obiera ze skrupułów nawet dostojne matrony, orędowniczki
kościelnych psalmów i gotowych własną duszę ogołocić ze skromności, byle tylko
jeszcze raz… cokolwiek!
Następna
białogłowa i białostrojna niewiasta kibicuje moim spostrzeżeniom, nie dzieląc
się własną ich interpretacją. Patrzymy razem/osobno na młode biodra
rozkołysujące widnokrąg i piersi przedzierające się przez ostatnia granicę ku
wolności, na tatusiów spoconych od emocji i wysiłków, by zapewnić rozrywkę
najmłodszym i tym starszym. Nie wiedzą, że można pobawić się wyobraźnią nadając
siniaczkom na bladym udzie wyrywnej pani imiona, bądź nazwy. Wreszcie trafia
się nam pan – dojrzały, nie byle chłystek, choć odziany niewyszukanie na
pierwszy rzut oka. T-shirt i spodnie z wątpliwym kantem. Za to na koszulce miał
nadrukowany wielkim kontrastem napis: PROZA. I prowadził wątłą wybrankę pod
rękę, usuwając kurz spod jej stóp. Pani również wygląd miała więcej niż
szlachetny i kompatybilna bluzeczkę, jednak z napisem POEZJA! Nie łżę!
Naprawdę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz