poniedziałek, 6 czerwca 2022

Zaległości.

 

Pośród zauważeń minionych – odkrywam w prywatnym kapowniczku o okładkach w kolorze schnących wiśni zapomniane widzenia z zeszłego tygodnia. Żal byłby je unicestwiać, jak te, które miały już możliwość rozsiąść się na stronach cyfrowych, odartych z ostatniej nuty romantyzmu.

 

Kapłanka w bieli oświetla ulice Miasta, powodując, że męska część populacji głupieje i wyzywająco ssie miętowe cukierki, żeby ukryć ślinotok. Kiedy Bóg „wymyślał” tę kobietę musiał mieć przypływ geniuszu i weny, wypełniając ów gabaryt tym, co szukający miłości nazywają „COŚ”! Ona, tego „COŚ” miała w nadmiarze, jeśli miłość można w ogóle stopniować. Nastolatki robili sobie selfie z jej pośladkami w tle, a dojrzalsi brwiami pokazywali uniesienie, jakiego ich rozporki już nie mogły unieść. W popołudniowym słońcu biustonosze tracą na znaczeniu. Nudzą się w szafach, czy koszach na brudną bieliznę. Obłędne słońce bez podejrzeń o molestowanie obiera ze skrupułów nawet dostojne matrony, orędowniczki kościelnych psalmów i gotowych własną duszę ogołocić ze skromności, byle tylko jeszcze raz… cokolwiek!

Następna białogłowa i białostrojna niewiasta kibicuje moim spostrzeżeniom, nie dzieląc się własną ich interpretacją. Patrzymy razem/osobno na młode biodra rozkołysujące widnokrąg i piersi przedzierające się przez ostatnia granicę ku wolności, na tatusiów spoconych od emocji i wysiłków, by zapewnić rozrywkę najmłodszym i tym starszym. Nie wiedzą, że można pobawić się wyobraźnią nadając siniaczkom na bladym udzie wyrywnej pani imiona, bądź nazwy. Wreszcie trafia się nam pan – dojrzały, nie byle chłystek, choć odziany niewyszukanie na pierwszy rzut oka. T-shirt i spodnie z wątpliwym kantem. Za to na koszulce miał nadrukowany wielkim kontrastem napis: PROZA. I prowadził wątłą wybrankę pod rękę, usuwając kurz spod jej stóp. Pani również wygląd miała więcej niż szlachetny i kompatybilna bluzeczkę, jednak z napisem POEZJA! Nie łżę! Naprawdę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz